czwartek, 15 października 2009

MADAGASKAR restaurant & cafe / ocena 2.38

Madagaskar obserwowaliśmy już od dłuższego czasu. Jednak pierwsza okazja do wypróbowania specjałów szefa kuchni pojawiła się dopiero teraz. Otrzymaliśmy w prezencie bon Wonderbox „Stoliczku nakryj się” i to właśnie Madagaskar był jedną z restauracji, które obejmowała promocja.



ONA:
Choć nie leży to w mojej naturze patologicznego gawędziarza, dzisiaj zacznę krótko i treściwie: Madagaskar (restauracja) mnie rozczarował i raczej tam nie wrócę , o ile ktoś wcześniej nie zakuje mnie w kajdany i nie zaciągnie tam siłą.

Po pierwsze: wystrój. Choć niechybnie widać w nim rękę jakiegoś projektanta i spójny zamysł, całość nie prezentuje się najlepiej. Najsłabiej wypada nudna kremowo-brązowa kolorystyka, górna sala, która ma przypominać jaskinię, a w rzeczywistości przypomina tandetne nie wiadomo co, sztuczna roślinność w dolnej sali, która nie pasuje mi zupełnie dlatego, że jest….sztuczna (wiem, wiem, brak dostępu do naturalnego światła). Niewątpliwie jakiś pomysł na zakomponowanie tej przestrzeni był, jednak jak dla mnie zupełnie bez polotu. Po drugie: obsługa. Wiem, że wiele osób potraktuje to jako czepialstwo, ale lubię , kiedy obsługa restauracji ubrana jest w sposób, który podkreśla funkcję pełnioną w lokalu. Nie chcę się domyślać, czy ta ubrana w niezobowiązujący sposób Pani jest z obsługi, czy może jest jedną z klientek. Z racji, pewnie niecodziennego wydarzenia jakim było wykorzystanie bonu Wonderbox, czekaliśmy dobre 15 minut zanim obsługa ustali, które dania z menu możemy wybrać. I tu kolejne zaskoczenie, poinformowano nas, że wprawdzie możemy wybrać dania z trzech zestawów (danie główne + deser), ale oboje musimy się zdecydować na ten sam zestaw. Pozostawię to bez komentarza. I ostatnia rzecz, w zestawie sztućców, które otrzymałam, zamiast standardowego noża, wręczono mi mały nożyk do masła. Kiedy się zorientowałam i próbowałam go wymienić, nie udało mi się znaleźć nikogo z obsługi. Niestety, nie było to dla mnie bez znaczenia. Po trzecie: jedzenie. Zdecydowaliśmy się na filet z soli w sosie cytrynowym ze szpinakiem i kolorowym ryżem, a na deser lody waniliowe z ciepłym sosem malinowym Choć bardzo się bałam tego co zobaczę, przyniesiono mi danie, które prezentowało się całkiem apetycznie i atrakcyjnie. Z całego wieczoru był to największy plus. Jedzenie też nie było koszmarne. Wprawdzie moja rozmrożona na szybko, pod bieżącą wodą sola smakowała pewnie równie intensywnie co styropian, ale cytrynowy sos, ryż w sosie pomidorowym i szpinak, od biedy mogły się obronić. Na deser otrzymałam duży pucharek kiepskich lodów waniliowych, zalanych ciepłym sosem malinowym (kilka owoców zmiksowanych z syntetycznym sosem malinowym z plastikowej butelki).

Być może niezbyt dobre wrażenie, jakie zrobiła na mnie restauracja było wynikiem tego, że klienci korzystający z Wonderboxa programowo traktowani są jako zło konieczne i goście drugiej kategorii. Wystrój i jedzenie to z kolei rzecz gustu i komuś może się to wnętrze podobać, a dania smakować. Ktoś inny nie zwróci też uwagi na nóż kończący się w połowie dłoni, lub na mało restauracyjny strój kelnerki i uzna, że Madagaskar to właśnie jego miejsce na kulinarnej mapie Poznania. Z pewnością nie będę to ja.

Jedzenie: 2+
Obsługa: 2
Wystrój: 2
Jakość do ceny: 2




ON:
Wystrój lokalu nie przypadł mi specjalnie do gustu, przy czym, im dalej i niżej od wejścia, tym gorzej – lekko kiczowata jaskinia przechodzi po schodach w trochę bardziej kiczowatą stołówkę. Również obsługa nie przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że jako posiadacz Wonderboxa zostałem potraktowany iście instrumentalnie. Nie dość, że nie było można wybrać dań z karty (dziękuję restauracji Mollini, że nie robiła takich problemów) i trzeba było wybrać jeden z trzech zestawów wartych 43 zł (nominał bonu wynosił 99 zł, tak więc gdzieś nam przepadło 13 zł), to jeszcze we dwoje musieliśmy zdecydować na ten sam zestaw. Tym samym, zamówiłem filet z soli na pierzynce ze szpinaku w sosie cytrynowym z kolorowym ryżem, a na deser lody waniliowe z gorącym sosem malinowym. Miałem przy tym żelazne postanowienie, aby do jedzenia nie uprzedzać się ani wystrojem, ani obsługą. Niestety, choć estetycznie podane, to również nie zachwycało. Mrożona ryba smakowała, jak typowa mrożona ryba, a waniliowe lody smakowały, jak typowe waniliowe lody. Uczciwie zatem przyznaję, że nie kusi mnie wizja ponownej wizyty w Madagaskarze. Spróbowałem i wystarczy.

Jedzenie: 3
Obsługa: 3-
Wystrój: 3-
Jakość do ceny: 2



KOSZTORYS:
Filet z soli na pierzynce ze szpinaku w sosie cytrynowym z kolorowym ryżem x 2 - 58 zł.
Deser lody waniliowe z gorącym sosem malinowym x 2 - 28 zł.
Lech Premium 0,5 x 2 – 16 zł.
Suma: 102 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN
: 2.38

ADRES
: Poznań, ul. Wielka 7

Bookmark and Share

7 komentarzy:

Marcin Łuczak pisze...

Zdecydowanie wasza opinia nie będzie odosobniona. Miałem okazję jeść kilka 2-3 razy w Madagaskarze (na szczęście nie płaciłem ja tylko firma - byliśmy na szkoleniu niedaleko Madagaskaru). Odczucia mam identycznie i na pewno tam nie wrócę.

A blog rozwijajcie, bo czegoś takiego mi w sieci brakowało. Pozdrawiam,

Zjeść Poznań pisze...

Gdy piszemy recenzję przedstawiamy osobisty ogląd sytuacji. Nie ukrywamy jednak, że bardzo nas cieszy, jeżeli znajdzie się ktoś, kto potwierdza, że nasza opinia nie jest odosobniona. Znaczy to, że nasz blog ma sens. Pozdrawiamy :)

SrebrnaAkacja pisze...

No i niestety (dla restauracji) - potwierdzam również. Za to co serwują powinni kasować połowę mniej. Wystrój intrygujący z zewnątrz, od środka szczyt kiczu. Ryba, którą tam jadłam była zimna... chyba się nie zdążyła rozmrozić. Ogólnie w całym lokalu było zimno. Ja również mam zamiar niedługo wykorzystać Wonderboxa. Już jednego zostawiliśmy w Mollini, gdzie nie robili takich śmiesznych problemów, jak w przypadku Madagasakaru (o co chodzi z tą nazwą...). A ponieważ Buddha Bar wypadł z oferty, wybierzemy pewnie Fashion Cafe. Jestem strasznie ciekawa, co tam zastaniemy... Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Ja byłam raz w Madagaskarze i było super... polecam wszystkim znajomym - może nie trafiliście na odpowiednie dania... świetne egzotyczne zupy i tanie i dobre wino z Madagaskaru. Wkrótce wybieramy się tam ponownie i mam nadzieję, że będzie równie miło.

Cajole pisze...

Nam się udało ostatnio skorzystać z Groupona do Madagaskaru. Wzięliśmy właśnie te egzotyczne zupy - katastrofa. Zupa kokosowa jest z niewiadomych przyczyn czerwona i nie ma nic wspólnego z kokosem, zupa brokułowo - mango- imbirowa była owszem zielona, ale nie smakowała żadnym z wymienionych składników, dobrze, że przynajmniej była ciepła. Ciasto czekoladowe mocno średnie. Jedyne co mnie nie rozczarowało, to przystawka w postaci nadziewanych serem pleśniowym daktyli.Generalnie - nie wrócimy tam, nawet z kolejnym grouponem, chyba, że nas najdzie na daktyle:):)

Anonimowy pisze...

Ja również tam nie wrócę. Nazwa "Madagaskar" intryguje, a w środku przychodzi rozczarowanie. Jadłam średniego kurczaka, partner sałatkę. Planowaliśmy leniwą kolację w zimny dzień, po czym czym prędzej zjedliśmy w milczeniu i wróciliśmy z niesmakiem do domu. Dziwię się, że ten lokal tak długo się utrzymuje. Uwielbiam Wasz blog, z partnerem również szukamy perełek w Poznaniu. Na razie naszym numerem jeden jest A nóż widelec, następnie Toga, Mollini, Bistro Rzymianka w Hotelu Rzymskim oraz Czeska Hospoda - polecam szczególnie tą ostatnią.

Anonimowy pisze...

BYŁAM RAZ, ZAMÓWIŁAM JAKIŚ ICH SPECJAŁ NA DWIE OSOBY I .. NIE ZJADŁAM. DZIĘKUJĘ, NIE WRÓCĘ TU, BO CENY DUzE A JEDZENIE MASAKRASTYCZNE

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...