czwartek, 24 marca 2011

ZIELONA SAŁATA / ocena 3.59

Nasze recenzje ukazują się na blogu przeważnie tydzień lub dwa od wizyty w danej restauracji. Bywają jednak sytuacje, że mija i miesiąc, gdyż albo nagromadziły nam się trzy zaległe wyjścia do opisania, albo nie chcemy w krótkim odstępie czasu recenzować dwóch sushi barów, by nie być posądzanymi o monotematyczność. Przypadek Zielonej Sałaty to jednak swoisty rekord opieszałości ;) Lokal odwiedziliśmy pod koniec października, a recenzja ukazuje się po 5 miesiącach. Powód? Dość prozaiczny - zupełnie nie wyszło nam ujęcie fasady baru, a poprawkę pstryknęliśmy... wczoraj.

PS Zapewniamy przy tym, że w Zielonej Sałacie nic się przez ten czas nie zmieniło - ani wystrój, ani menu, ani ceny :)


ONA:
Przyznam, że chciałabym, aby w Poznaniu było kilka ciekawych, sprawdzonych miejsc, do których można wpaść na bardzo szybki obiad, kiedy brak czasu i pustki w portfelu, a my musimy wybierać pomiędzy  przysłowiowym Piccolo, a Greenwayem. Zastanawiałam się czy Zielona Sałata będzie jednym z takich właśnie lokali.

Ilość zestawów w menu trochę mnie początkowo oszołomiła i nie potrafiąc wybrać narobiłam sporo zamieszania przy kasie. Ostatecznie zdecydowałam się na zestaw: mała sałatka + zupa. Był to pewnego rodzaju kompromis pomiędzy chęcią zjedzenia czegoś ciepłego i wielką ochotą na sałatkę, w której skład wchodziły buraki. Zamówiona zupa cebulowa była daleka od klasyki kuchni francuskiej, spełniała jednak podstawowe standardy dość smacznego i rozgrzewającego dania. Zaserwowano ją w niewielkiej styropianowej miseczce wraz z plastikową łyżką i zgrillowaną grzanką (ser wrzucono bezpośrednio do zupy). Zupę podano w tak wysokiej temperaturze, że po pierwszej łyżce poparzyłam sobie podniebienie i język.  Może i jestem sama sobie winna, że nie sprawdziłam temperatury przed wpakowanie łyżki do ust, ale chyba nigdy wcześniej nie podano mi takiego wrzątku. Na drugie danie wybrałam sałatkę Helsinki. Oprócz sałaty, w plastikowej miseczce znajdował się tuńczyk, jajko, zielone oliwki,  buraki, ogórek, czerwona cebula i prażone pestki słonecznika i dyni. Do tego samodzielnie wybrany dressing. Ja zdecydowałam się na jeden z dwóch, które podpowiadało menu, czyli klasyczny vinaigrette (do wyboru z sosem tysiąca wysp). Sałatka była dobra, jedyne co mi przeszkadzało to kiepskiej jakości, niezbyt smaczne oliwki. Sałatek w menu jest od wyboru do koloru, ale wszystkie skupiają się wokół zgranych standardów (brakuje mi tu niestety trochę pomysłowości i oryginalności). Całość popijałam „czystą” zieloną herbatą, do której na końcu domówiłam niewielkie ciastko z płatków kukurydzianych i czekolady. Pewnego rodzaju „bajerem” było tutaj ładne opakowanie, tej prostej i dość smacznej słodkości. Ciastko spoczęło na papilotce od muffinki, ta z kolejki na niewielkim kwadracie z zielonego papieru, a wszystko owinięto folią i przewiązano zieloną wstążeczką. Możecie tu uznać za przerost formy nad treścią, ja jednak potraktowałam to jak uroczy bonus. Choć  faktycznie po czasie przyznaję, że bardziej pamiętam opakowanie, niż sam smak tego mini deseru.

Wnętrze lokalu ma prostą i nowoczesną formę. Ściany w kolorze gołębim ozdobiono dużymi, kolorowymi zdjęciami, do tego dodano ciekawe lampy i dodatki o charakterze "eko". Spójną całość dopełnia kolorowe i  nowoczesne menu. Wnętrze należy raczej do tych skromnych, co też stwarza lekki  i bezpretensjonalny  klimat. Na plus muszę policzyć również wyjątkowo wyrozumiałą obsługę. Pan, który przyjmował zamówienie wykazał się nadzwyczajną wprost cierpliwością dla mojego niezdecydowania (ogólną ocenę uszczuplę jednak, o konieczność zamawiania dań przy kasie i plastiki, na których serwowane są dania).

Podsumowując, Zielona Sałata stanowi ciekawą alternatywę dla lokali szybkiej obsługi. Trzeba jednak przyznać, że ta alternatywa wiąże się z większym niż we wspomnianym Picollo wydatkiem. Lokal ma dość bogate menu, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, ale też każdy musi sam zdecydować, czy ma ochotę wydać kilka złotych więcej na zdrowszą alternatywę. Czegokolwiek nie wybierze i tak będzie musiał się zmierzyć z plastikową „zastawą”.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 4-
Wystrój: 4
Jakość do ceny: 3+


ON:
Do Zielonej Sałaty wybierałem się z oczekiwaniem, że zjem smacznie (zawsze tego oczekuję), zdrowo (ponoć "100% bar naturalny") i niedrogo (bo jednak bar). Nie spodziewałem się za to bogatej oferty, a taka mnie na miejscu zaskoczyła. Do wyboru są przeróżne warianty zup, tostów, zapiekanek, tortilli, sałat w bułce pita, kanapek, sałatek, zestawów, a także deserów i koktajli. OK, zupy są tylko dwie (zupa dnia oraz krem z pomidorów i świeżej papryki z bazylią), ale kanapek jest już 8, a sałatek nawet 15 i do tego każdą można zestawić z jednym z sześciu sosów. Daje to zatem całkiem spory wachlarz możliwości w którym szczerze mówiąc, trochę się zagubiłem. I tutaj właśnie widzę zadanie dla obsługi, żeby doradzić, albo chociaż naprowadzić takiego zagubionego w ofercie delikwenta. No niestety jesteśmy bądź co bądź w barze i jedyna pomoc jaka mnie spotkała to uprzejme wskazanie na menu i sugestia, abym wybrał sobie coś pod moje gusta. Koniec końców zdecydowałem się na jeden z zestawów. Raz, że wychodzi taniej, dwa, że byłem głodny, a trzy, że akurat był to zestaw z grillowanym kurczakiem. Plus zatem ode mnie za to, że lokal z zielenią w nazwie nie zamyka się wyłącznie na wegetarian, serwując zarówno wspomnianego już kurczaka, jak i polędwiczkę, łososia oraz tuńczyka.

Trzeba tutaj wspomnieć, że cały lokal to zaledwie dwie salki - w większej, do której wchodzimy z ulicy są cztery stoliki, łącznie dla 9 osób, a w mniejszej na półpiętrze jest jeden stolik dla 2 osób i trzy pojedyncze siedziska barowe. Zapomnijmy zatem o wyjściu z przyjaciółmi, bowiem tylko jeden stolik jest na trzy krzesła. Tutaj wpada się na szybki, przeważnie samotny lunch (każdy z pięciu napotkanych gości był solo) albo zamawia się posiłek do biura. Wnętrze może niezbyt przytulne, za to czyste i bardzo schludne. Ot, prosta i nowoczesna estetyka.

Gdy zasiedliśmy do stołu, spotkało mnie pierwsze rozczarowanie, a mianowicie papierowo-plastikowy sposób podania dań. Drugie rozczarowanie odnosi się już do samego jedzenia. Krem z pomidorów i papryki nie ujmował niczym szczególnym i szczerze mówiąc nie przypominam sobie miejsca na gastronomicznej mapie Poznania, w którym zdarzyło mi się bardziej średnią pomidorówkę (uogólniam trochę, ale to pomidory wyraźnie dominowały nad papryką). Jasne, że zupa kosztuje tylko 6 złotych (w zestawie jeszcze taniej), a porcja jest całkiem solidna, ale skoro jest tylko jedna stała zupa w menu (druga jest zupą dnia), to powinno się ją dopracować do perfekcji, aby była wizytówką lokalu. Dalej nie było jednak wcale lepiej - kurczak słabo doprawiony, nie za ciepły, suchy. Myślałem, że chociaż sałatka się obroni, albo deser. Nic jednak z tego. Sałatka i owszem miała mnóstwo składników, ale co z tego skoro całość się nie kleiła - zarówno w przenośni (brak jakiegoś zamysłu, smaków przewodnich), jak i dosłownie (brakło dobrze skomponowanego sosu, który by wszystko scalił, gdyż ten w zestawie [curry z pomarańczą] nie spełniał tej roli zupełnie i bardziej [choć też nie za bardzo] nadawał się do suchego kurczaka). Walory smakowe poszczególnych składników tejże mieszanki także wydały mi się zupełnie nijakie w swojej przeciętności. Na stronie internetowej wspominają co prawda, że przy doborze zwracają szczególną uwagę na ich najwyższą jakość, ale dla mnie nie różniły się one niczym od tych z puszki, czy też supermarketu. Co do jogurtu, to choć nie jestem fanem mega słodkości, to jednak uważam, że deser choć trochę słodki powinien być. Ten taki nie był w ogóle i muszę ostatecznie przyznać po równo - 3 za zupę, 3 za grillowanego kurczaka i 3 za jogurt. Żeby była jasność - nie spróbowałem tam niczego co niedobre. Jednocześnie jednak nie spróbowałem niczego co smaczne. Wszystko było jakby pomiędzy. Moim zdaniem jest to kwestia pewnego dysonansu między głoszonymi przez nich hasłami, a barową rzeczywistością. Rozumiem bowiem, że chcą być kojarzeni z hasłem slow food, ale nikt mi chyba nie powie, że tak wygląda prawdziwy slow food.

Jako niedoszły marketingowiec muszę za to docenić Zieloną Sałatę za kreację wizerunkową - żywe kolory i prosty przekaz. Ponadto, takiego filmiku na You Tube, jak ten - tutaj - nie powstydziłaby się niejedna szacowna restauracja. Czas żeby za wizerunkiem poszedł smak. W końcu zdrowie, natura i smak nie są żywiołami nie do pogodzenia. Przykład koktajlu z poznańskiej Ekowiarni oraz sałatki z berlińskiej Lei e Lui świadczy, że jest to możliwe i należy do tego dążyć.

Jedzenie: 3
Obsługa: 3+
Wystrój: 4-
Jakość do ceny: 4-


KOSZTORYS:
Zestaw: sałata mała (Helsinki) + zupa (cebulowa) – 14,80 zł.
Zestaw z mięsem: kurczak grillowany (z mieszanką sałat, pieczywem, prażonymi ziarnami i sosem) + zupa (krem z pomidorów i świeżej papryki z bazylią) – 21 zł.
Ciasteczko z płatków kukurydzianych, z czekolada mleczną - 4 zł.
Jogurt naturalny z prażonym miodowym musli i z owocami – 7 zł.
Herbata x 2 (zielona i czarna) - 7 zł.
Suma: 53,80 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.59

ADRES: Poznań, ul. Dąbrowskiego 40

INTERNET: www.zielonasalata.pl

Bookmark and Share

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Również byłam w Zielonej sałacie, co prawda dość dawno, bo pewnie z rok temu. Sama koncepcja baru spodobała mi się, byłam po nieprzespanej nocy i zamówiłam na wynos sałatkę, którą sama skomponowałam oraz koktajl i zupę (paprykowo-pomidorową), którą postanowiłam zjeść na miejscu. Niestety zupa kompletnie mi nie smakowała, a jak się okazało w domu koktajl truskawkowy był sfermentowany, a ciemne winogrona pokrojone w połówki również! Kurczak był wysuszony, a sałata też nie pierwszej świeżości. Koniec końców prawie nic nie zjadłam i bardzo się wkurzyłam.

Anonimowy pisze...

a ja nie moge pojac "fenomenu"plastikowych naczyn. W programie M. Gessler, wlascicielka "Indian Ocean" tlumaczyla sie, ze nie stac ja na normalna zastawe. Ale bezustanne kupowanie plastikow chyba koniec koncow wyjdzie drozej? Nie mowiac juz o tym, ze "naturalnosc" i ekologia promowana przez "Zielona Salate" nie wspolgra mi za bardzo z papierowymi talerzykami...

fizjoterapia NS pisze...

Zielona sałata to najlepszy bar salatkowy w poznaniu! i plus za przemila obsluge:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...