poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Akademia Kulinarna SPOT. to EAT - Kuchnia Wellness

Szkolenia, kursy i różnego rodzaju warsztaty związane z szeroko rozumianą kuchnią zawładnęły kulinarną sceną polskich miast. To niewątpliwie znak, że idzie ku lepszemu - dążymy do samodoskonalenia, a jednocześnie wzrasta nasza świadomość i stajemy się bardziej wymagający wobec dań serwowanych nam przez szefów kuchni. W Poznaniu szlak na masową skalę przetarła w tej materii niewątpliwie Akademia Kulinarna SPOT., w której co miesiąc odbywa się kilka różnorakich tematycznie warsztatów.


Tym razem tematem warsztatów była Kuchnia Wellness, a prowadzącym - Pan Dawid Łagowski - szef kuchni Pałacu Mierzęcin, któremu asystował pałacowy enolog - Pan Piotr Stopczyński, co było o tyle nieprzypadkowe, że położony w połowie drogi z Poznania do Szczecina - Pałac Mierzęcin, jako jedyny w Polsce obiekt tego typu posiada własną winnicę (trzecią co do wielkości w kraju), przetwórnię i piwnicę winną. Trzeba przyznać, że duet prowadzących, radził sobie całkiem sprawnie z tematem. Pan Dawid, bardzo otwarty i dowcipny - przez kilka godzin nieustannie kursował między stanowiskami, tak aby żaden z uczestników nie został pozostawiony sam sobie, a Pan Piotr z równą dbałością troszczył się o nasze kieliszki. Obaj byli jednocześnie dla nas prawdziwą skarbnicą opowieści o szczegółach pałacowego życia, unikalnej atmosferze tego miejsca  i  rozlicznych atrakcjach, jakie ono oferuje.


Wracając jednak do warsztatów,  miały one oscylować wokół tematyki wellness. Biorąc to pod uwagę ten fakt, sezonowe menu nie mogło być zaskoczeniem:

- tatar z wędzonego łososia z winogronami, koperkiem i sokiem z pomarańczy, na liściach szpinaku,
- mieszane sałaty z szynką serrano, grejpfrutem, pomarańczami, winogronami oraz koperkowym winegret,
- tarta z kozim serem, karmelizowaną czerwoną cebula, winogronami i rukwią wodną,
- krem szparagowy z ziołowymi grzankami i chipsami z salami,
- filet z dorsza w panierce panko i tempurze, na puree z zielonego groszku z marchewką, brokułem i sosem curry,
- racuszki z otrębami, rodzynkami, słonecznikiem oraz syropem klonowym,
- koktajl truskawkowo-bananowy.


Wszystkie dania były naprawdę smakowite, a wykorzystanie winogron w kuchni zainspirowało nas do własnych poszukiwań kulinarnych na tym polu. Jeśli mielibyśmy wskazać wśród dań swojego faworyta, to Ani najbardziej smakował tatar z wędzonego łososia z winogronami i sokiem z pomarańczy (choć programowo nie podobał jej się dodatek pieprzu cytrynowego), a Marcinowi tarta z kozim serem, karmelizowaną czerwoną cebulą  i winogronami. Tym co zaskoczyło nas jednak najbardziej był smak serwowanego wina. Przyznamy, że kilka lat temu mieliśmy kilka podejść do rodzimych win, co skutecznie zniechęciło nas do dalszych poszukiwań w tym temacie. Może i w winnicy, wśród barwnych opowieści zaangażowanych właścicieli - wina te były znośne, niemniej te same butelki otwarte w zaciszu domowym - były niemal nie do wypicia. Tym większe było nasze zaskoczenie, gdy po pierwszym łyku mierzęcińskiego chardonnay, rieslinga, pinot gris, rondo, czy regenta - odkryliśmy polskie wina na nowo.


Dopracowania wymaga za to strona organizacyjna warsztatów. Bo choć bardzo chwali się, że SPOT. dysponuje specjalnie przeznaczoną do warsztatów salą, to zbyt dużo uczestników stłoczono na zbyt małej przestrzeni, w efekcie czego - trzy osoby przygotowywały jedno danie (w naszym przypadku sałatkę) po wszystkim zdobywając specjalizację w obieraniu winogron, filetowaniu pomarańczy lub płukaniu sałaty ;) Choć to i tak nieźle, biorąc pod uwagę, że  jeden z uczestników spotkania przez większość czasu przecierał przez sito puree z zielonego groszku ;) Poszczególne stanowiska mogłyby być też nieco lepiej wyposażone, aby w poszukiwaniu durszlaka nie trzeba było biegać dookoła wyspy i sprawdzać każdej szafki, przeszkadzając w pracy innym uczestnikom kursu. Oczywiście są to sprawy, na które pewnie i można przymknąć oko, ale rozpieszczeni kursem u Martina Wisharta (gdzie każdy miał indywidualną stację, wyposażoną w absolutnie wszystkie niezbędne narzędzia i składniki, każdy gotował wszystkie dania po kolei po wcześniejszej lekcji pokazowej „u mistrza” i wreszcie każdy mógł zjeść je na pięknej zastawie w specjalnie do tego przeznaczonej jadalni), czujemy pewien niedosyt.


Koniec końców, patrząc całościowo - wydarzenie wypadło naprawdę sympatycznie. Mimo obecności profesjonalistów spotkanie z kuchnią welness traktujemy jednak raczej jako spotkanie towarzyskie, a nie kurs kulinarny sensu stricto. Polecamy szczególnie dla całej rodziny, paczki przyjaciół lub pracowników szukających ciekawego miejsca na integrację.

KOSZTORYS:  120 zł / os.

ADRES: Poznań, ul. Dolna Wilda 87
INTERNET: www.spot.poznan.pl

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...