czwartek, 29 października 2009

RODEO DRIVE american bar & grill - lunch / ocena 3.63 (zamknięta)

Raz na jakiś czas będziemy opisywać coraz popularniejsze w naszym mieście oferty lunchowe. Na pierwszy ogień poszła restauracja Rodeo Drive w Starym Browarze, która od poniedziałku do piątku w godzinach 12:00-15:00 oferuje 3 stałe zestawy lunchowe, reklamowane hasłem "lunch w 30 minut albo areszt dla kelnera i lunch za darmo".


ONA:
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić czegoś, co mogłoby mnie bardziej zniechęcić do jedzenia, niż perspektywa spędzenia czasu w otoczeniu wszelkich kowbojsko – westernowych gadżetów. (No dobra, tak naprawdę to jestem w stanie ;)) Dlatego też, przechodząc przez dziedziniec Starego Browaru, restaurację Rodeo Drive omijałam szerokim łukiem. Sytuacja zmieniła się wczoraj, kiedy trochę z braku czasu, a trochę z ciekawości i przekory wobec własnych upodobań, dałam się namówić na lunch w miejscu imitującym saloony z filmów z Johnem Wayne’em.

Wnętrze utrzymane w stylistyce dzikiego zachodu – drewniane stoły, siodła, chomąta, podkowy, kowbojskie kapelusze. I choć ta stylistyka osobiście mi nie odpowiada, to obiektywnie patrząc, do wystroju nie mogę mieć większych zarzutów. W końcu już swoją nazwą restauracja sugeruje konwencję wnętrza. Jedyne co burzy tę spójną koncepcję, to włączone telewizory plazmowe i przeszklona ściana, przez którą widać wnętrze kuchni. Zbyt to wszystko nowoczesne jak na dziki zachód. Przestrzeń restauracyjna podzielona została na trzy poziomy. Na dole - największa część ze stolikami, nieco wyżej – bar, i najwyżej - wypełniona kolejnymi stolikami antresola, nad którą rozpościera się szklany dach. Wybrany przeze mnie zestaw lunchowy składał się z ryby z frytkami i sałatą oraz lemoniady. Nie spodziewałam się wyjątkowych doznań kulinarnych i miałam rację. Ryba usmażona w grubej, chrupiącej panierce byłaby może do zjedzenia, jednak ilość soli, jaką została potraktowana, skutecznie uniemożliwiała dociekliwszą ocenę. O ile moje risotto z poprzedniej recenzji było tylko delikatnie przesolone, o tyle w Rodeo Drive ktoś chyba potknął się z wielkim, otwartym słoikiem soli wprost nad moją rybą. Sałata i frytki nie odbiegały jednak poziomem od przyjętego standardu. Muszę przyznać, że choć nieczęsto decyduję się na frytki, to jednak mam wstydliwą słabość do tych cienkich. Wiem, że są bardziej niezdrowe, bardziej opite tłuszczem, ale tak już mam, że dyskryminuję frytki grube. Stąd z całego dania najsmaczniejszy wydawał mi się sos tatarski, pełen grubo siekanych dodatków. Wspomnę jeszcze dwa słowa o sztućcach. O ile widelec nie odbiegał od standardu, o tyle solidny nóż, z grubą drewnianą rączką pasował chyba tylko do kogoś o pseudonimie "niedźwiedzia łapa". Miało to jednak swój siermiężny urok.

Całą sytuację uratowała bardzo atrakcyjna cena oraz miła obsługa, która z uśmiechem, szybko i sprawnie wykonywała swoją pracę. Restaurację polecam wszystkim tym, którzy szukają miejsca na szybki, niezbyt wyrafinowany obiad w Starym Browarze. Generalnie nie jest źle, ale… mogłoby być dużo lepiej.

Jedzenie: 2+
Obsługa: 4+
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 3+


ON:
Restauracja mieści się w budynku Kotłowni, tuż obok ruchliwego przejścia między "starą", a nową częścią Starego Browaru. Jej drewniane wnętrze oddaje przy tym klimat westernu. Od progu wita nas sympatyczna obsługa, która informuje o strefie dla niepalących na parterze oraz strefie dla palących, usytuowanej na antresoli zawieszonej tuż pod przeszklonym dachem. Wybrawszy miejsce, zamawiamy lunch i zaczynamy mierzyć przepisowe 30 minut, po których lunch staje się darmowy. Posiłek zostaje nam podany po niecałych 10 minutach, przy czym jego przygotowanie można śledzić od samego początku, gdyż przeszklona jest również kuchnia. Z oferty lunchowej wybrałem kurczaka, frytki oraz mix sałat. Cztery duże kawałki kurczaka obtoczone w chrupiącej panierce i smażone na głębokim tłuszczu z pewnością zaspokoją wasz głód. Problem był dla mnie taki, że w smaku spodziewałem się czegoś więcej niż oferty rodem z sieci KFC. Choć w przypadku kurczaka nadzieje te pozostały płonne, to zrekompensowała mi to trochę garść dużych, złocistych i przyprawionych papryką frytek, a także podany w zestawie miodowo-musztardowy sos. W kwestii sałatki trudno mi się szerzej wypowiedzieć, bowiem jej obecność na talerzu była iście symboliczna. Podsumowując jednak naszą wizytę, muszę przyznać, że jest to oferta godna rozważenia dla każdego, kto dysponuje małą ilością czasu i za niewielkie pieniądze chce najeść się do syta. Ja z kolei zamierzam tam jeszcze wrócić, aby wypróbować Sheriff’s Goulash - pikantną i rozgrzewającą zupę gulaszową z kawałkami wołowiny i ostrymi papryczkami Jalapenos.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 4
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 4


KOSZTORYS:
Rodeo Drive Lunch dla 2 osób (Ryba, Chicken Tenders, 2 x Frytki Steak House, 2 x Mix Sałat, Lemoniada 0,3 i Pepsi 0,3) - 30,95 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.63

ADRES: Poznań, ul. Półwiejska 42 (Stary Browar)

Bookmark and Share

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jadlam w Rodeo pare razy i generalnie zgadzam sie z wasza ocena. Nie probowalam zestawow lunchowych, ale steaki, które sa zawsze dobre, ale zawsze cos im brakuje. Za kazdym razem przed posilkiem dostalismy pol bochenka swiezego, jeszcze cieplego chleba z maslem i chyba dzieki temu tam czasami chodze (chleb pierwsza klasa). Obsluga bardzo mila, ale ceny ciut wysokie :)

marych.pl pisze...

Do rodeo sie chodzi na steki, i te sa zajebiste. w ogole bym nie napisal, ze miejsce jest tanie, 50zl za porcje porzadnego steka to jak na poznan niemalo, ale warto. nigdy nie bylem tam w porze lunchu, ale jak to w zyciu - you get what you pay for - te zestawy ze zdjec wygladaja jak fastfood, rodeo powinno przestac takie rzeczy serwowac, zeby nie psuc sobie reputacji. chleb z maslem czonskowym na dzien dobry jest przyjemnym starterem, do tego do steka wybiera sie z menu dwie albo 3 przystawki, ogolnie miejsce bardzo w porzadku, do tego ladne i mile kelnerki. btw, fajny blog.

Anonimowy pisze...

Podzielam waszą niechęć do grubej panierki - zwłaszcza u ryb.
Zabija cały delikatny smak.
Równie dobrze mogliby podać "mrożone paluszki Igloo".

Podobnie jest z kurczakiem. Ma zbyt delikatne mięso jak na grube panierki.

Natomiast interesujące są nietypowe obtoczenia: wiórkami kokosowymi, słonecznikiem, sezamem czy migdałami.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...