niedziela, 11 października 2009

WARUNG BALI / ocena 3.44

Dzisiejszą restaurację opisaliśmy w odpowiedzi na życzenie jednej z naszych czytelniczek. Jednocześnie chcielibyśmy nadmienić, że jesteśmy otwarci na wszelkie sugestie, co do kolejnych miejsc, które Waszym zdaniem warto odwiedzić i opisać.




ONA:
Dzisiejszą recenzję powinnam zacząć od słów o tym, jak to kilka lat temu, będąc na wakacjach na wyspie Bali poznałam smakołyki kuchni Indonezyjskiej. Dlatego też, kiedy w Poznaniu pojawiła się pierwsza knajpa indonezyjska, udałam do niej, żeby skonfrontować serwowane tam dania, z tymi poznanymi u „źródła”. Niestety, nie mogę tak powiedzieć. Z jednej strony dlatego, że do Indonezji jeszcze nie dotarłam, a z drugiej dlatego, że na dania kuchni „dalekich krajów” serwowane w Polsce patrzę zawsze z lekkim przymrużeniem oka. W tym przymrużeniu nie ma jednak żadnej złośliwości. Zdaję sobie sprawę, że jedzenie w tego typu restauracjach dostosowane jest z jednej strony do gustów europejskich, a z drugiej do ograniczeń co do składników dostępnych w Polsce. Oczywiście w naszych sklepach pojawia się coraz więcej produktów z kuchni całego świata, niemniej wychodzę z założenia, że aby naprawdę poznać kuchnię danego kraju, udać się muszę właśnie tam. Osobiście myślę, że nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie, taki stan rzeczy zachęca do podróży i czyni je jeszcze ciekawszymi i zaskakującymi.

Restauracja Warug Bali doskonale wpisuje się w ten schemat. Bogate menu, pełne jest orientalnie brzmiących nazw, lecz przy bliższym poznaniu przestaje zaskakiwać. Na dzisiejszą kolację wybrałam zupę krabową (Sup Kepiting) i krewetki tygrysie w sosie padang (Udang Nasi Saos), podane z makaronem zasmażanym z warzywami. Zupa krabowa, smakuje jak delikatny rosół o konsystencji lekkiej galaretki. W zupie pływały kawałki paluszków krabowych, kukurydzy oraz niteczki białka. Rozczaruje się jednak ten, kto zasugeruje się opisem zupy w menu. Podobno miała zaskakiwać bogactwem owoców morza. Te kilka plasterków paluszków krabowych, które z prawdziwymi krabami mają tyle wspólnego co krowa z kurą, naprawdę bardzo ciężko nazwać bogactwem. Jako ciekawostkę dopowiem jeszcze, iż od dobrze zorientowanego kelnera dowiedziałam się, że zupa została ugotowana z wykorzystaniem tapioki. Nie widziałam w niej wprawdzie dobrze znanych mi półprzezroczystych kuleczek, ale myślę, że to właśnie one były sprawcą żelowej konsystencji. Moje drugie danie to smażone krewetki tygrysie w pikantnym sosie pandang. Przyznaję, że to danie dla cierpliwych i walecznych. Jeżeli ktoś przed zjedzeniem kawałka białego krewetkowego mięsa lubi stoczyć nierówną walkę z pancerzykiem krewetki, usmażonym w cieście przypominającym tempurę, polaną dodatkowo lepiącym się do palców, pikantnym sosem, to szczerze polecam. Każdego śmiałka czeka nagroda, krewetki smakują przyzwoicie (choć osobiście uważam, że krewetki tygrysie trudno zepsuć). Zasmażany makaron z warzywami, nie wyróżniał się niczym specjalnym, spełnił jednak swoją funkcję zapychacza po niewielkiej porcji mięsa, które wydobyłam z 5 podanych krewetek. Na minus muszę policzyć fakt, iż makaron dodano za opłatą. Nie żeby dodatkowe 5zł miało mnie zrujnować, niemniej lubię klarowne sytuacje, kiedy obsługa restauracji informuje mnie o wszelkich dodatkowych kosztach.

Podsumowując, kolację w Warug Bali zjadłam z przyjemnością. Moje oczekiwania nie były jednak zbyt wygórowane. Spodziewałam się dań podobnych do wszelkich „smażonek” serwowanych w azjatyckich barach szybkiej obsługi. I właśnie tak było, jedzenie było może trochę bardziej bogate i wyszukane, wystrój schludniejszy i znacznie przyjemniejszy, niż w innych azjatyckich knajpkach, niemniej ogólna ocena nie wybija się ponad przeciętną. Polecam wszystkim, którzy lubią azjatycką kuchnię w polskim wydaniu, lecz szukają czegoś więcej niż chińska knajpa w centrum handlowym.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 3+
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 3+



ON:
Osobiście podoba mi się, że powstają nowe restauracje, które oferują nieznane w naszym mieście wcześniej smaki. Ucieszyłem się zatem na pierwszą w Poznaniu restaurację indonezyjską. Tym bardziej, była to szczera radość, że w jej kuchni rządzi niepodzielnie prawdziwy Azjata. Przyznam jednak, że wnętrze lokalu trochę mnie rozczarowało. Mam wrażenie, że gdy przechodziłem ul. Żydowską jakiś czas temu, to wnętrze mieszczącej się tam niegdyś pizzerii wyglądało niemal identycznie. Oczywiście doszły na ścianach azjatyckie bibeloty, jednak mnie one nie przekonują. Podobnie, jak indonezyjska muzyka, która płynie z głośników niczym  męcząca na dłuższą metę mantra. Sam lokal podzielony jest na dwie strefy - z krzesłami (tę wybieram i preferuję) i siedziskami na poduszkach (tę odrzucam, jako potencjalnie niewygodną podczas posiłków). A jeżeli przy jedzeniu już jesteśmy, to po przejrzeniu trochę nieczytelnego dla mnie menu - zdecydowałem się na tradycyjną indonezyjską zupę kokosową z wołowiną i warzywami (SOTO BETAWI). Specjał ten serwowany jest tylko w weekendy i cechuje się także specjalną ceną - dwukrotnie wyższą, od pozostałych zup w menu. Zaryzykowałem jednak i przyznam, że zupa była dość smaczna, całkiem pikantna i o ciekawym smaku. Jedyny minus jest taki, że była za słabo podgrzana. Na drugie danie zamówiłem z kolei wieprzowinę w sosie słodko kwaśnym (NASI SAOS ASAM MANIS), a za drobną dopłatą (o której jednak  nie wiedziałem) domówiłem smażony ryż z warzywami. Wołowina była  dobrze wypieczona, subtelnie otoczona ciastem i podana z ananasem. Naprawdę  mi smakowała i w przeciwieństwie do zupy -  była gorąca. Żadną rewelacją nie był za to dodany ryż i myślę, że bez problemu zrezygnuję z niego przy następnej okazji. Reasumując, Warung Bali, jest dla mnie trochę bardziej wykwintną, trochę bardziej ciekawą i trochę droższą alternatywą dla oferowanej w Poznaniu chińszczyzny.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 3+
Wystrój: 3
Jakość do ceny: 3+



KOSZTORYS:
Zupa krabowa – 9 zł.
Zupa kokosowa – 18 zł.
Krewetki Black Tiger podawane z sosem Padang – 25 zł.
Smażony makaron z warzywami – 5 zł.
Wieprzowina w sosie słodko-kwaśnym – 19 zł.
Smażony ryż z warzywami – 5 zł.
Lech Premium 0,5 x 2 – 14 zł.
Suma: 95 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.44

ADRES: Poznań, ul. Żydowska 1

Bookmark and Share

8 komentarzy:

szeryfsylwiak pisze...

Muszę przyznać - liczyłam na nową super fajną restaurację,jednak ekscytazja zamieniła się w lekkie rozczarowanie.
Obsługa miła, jedzenie smaczne, ale przesadnego szału nie robi. Wystrój także i mnie nie przypadł do gustu, jakiś taki surowy, nieprzytulny, czegoś brakuje.

Za to powalające są świeżo wyciskane soki melonowe ananasowe arbuzowe. Naprawde pycha! (przypominają trochę sorbet)

Anonimowy pisze...

Koniecznie musicie odwiedzić ich jeszcze raz. Od maja zmienili menu, na pewno jest zdecydowanie bardziej azjatyckie niż gdziekolwiek indziej w Poznaniu. Szczególnie zupy - takiej zupy kokosowej nigdzie nie serwują!
Co do wystroju mi się akurat podoba. Charakterystyczny zapach jaśminu i kadzideł czuć już z odległości kilkudziesięciu metrów od lokalu.

A soki już zupełnie rewelacyjne. Czy ktoś wpadł na prostszy a zarazem genialniejszy pomysł żeby serwować świeży sok arbuzowy?!

No ja jestem ich absolutnym fanem! Myślę, że obecność licznej klienteli azjatyckiej też jest dowodem autentyczności azjatyckiego smaku.

Odwiedźcie ich jeszcze raz, chociaż prywatnie - nie w ramach bloga :-)

Pozdrawiam - Fan "Zjeść Poznań" :-)

Zjeść Poznań pisze...

Trochę czasu już upłynęło od naszej ostatniej wizyty w Warung Bali (w czasach przedblogowych byliśmy tam kilkakrotnie, jednak wyjście blogowe było naszym ostatnim). Całkiem niedawno przemykaliśmy jednak w pobliżu, a przyjemny zapach, który dobiegał z wnętrza restauracji, rzeczywiście zrobił na nas wrażenie. Może zatem pora przetestować nowe menu, a także spróbować osławione soki. Pozdrawiamy serdecznie :)

szeryfsylwiak pisze...

Wczoraj byłam na kolacji i rzeczywiście dużo fajniejszy odbiór. Piękny zapach wita od progu, obsługa bardzo sympatyczna i pomocna, nowe menu (ale nowe ceny niektórych dań).
Jedzenie smaczne, ładnie podane, znacznie lepiej, a soki wciąż pyszne: melonowe, arbuzowe czy ananasowe mniamm :)

Anonimowy pisze...

Byłam tam ostatnio. To niewiarygodne jak zmieniła się ta restauracja - jedzenie pyszne, soki genialne, no a wystrój po remoncie pozwala chyba zaliczyć restaurację do najładniejszych w mieście :-) spróbujcie

kacper, KKKas pisze...

Też myślę, że powinniście odwiedzić to miejsce jeszcze raz. Byłem tam przedwczoraj i muszę przyznać, że to jak do tej pory najlepsza restauracja, w której miałem okazję jeść w Poznaniu. Duże, bardzo smaczne i 'różnorodne' dania. Sok aloesowy - pycha. Z deserami myślę, że należy uważać, żeby nie trafić na coś bardzo ostrego, co przynajmniej dla mnie nie byłoby 'deserem'. Chyba, że taka właśnie jest azjatycka kuchnia ;-) Ewentualnie można zapytać obsługi :-) Choć ja akurat trafiłem na naprawdę dobrą galaretkę z owocami (chyba w budyniu ;-). A do godziny 16 jest 20% zniżki (nie wiem czy codziennie). Ogólnie - naprawdę polecam.

Anonimowy pisze...

Sobota po południu. Czas oczekiwania na potrawy w naszym przypadku ponad 80 min, przy sąsiednich stolikach też widać zniecierpliwienie. Obsługi pojawia się rzadko. Przy stoliku obok klienci czekali na przyjęcie zamówienia ponad 20 min. Jakość jedzenia przecięta, na pewno nie warta swojej ceny (sałatka, pierożki i ryba). Wystrój, muzyka i klimat przyjemne. Więcej nie pójdę :(

Joanna pisze...

Wybrałam się tam przed kilkoma tygodniami - naprawdę dobre wrażenie. Bardzo sympatyczna obsługa, przyjemna strefa "poduszkowa" (może niekoniecznie na lunch, ale na wieczorne pogaduchy nadała się idealnie). Danie (wybrałam Mie Goreng) ładnie podane, smaczne, dobrze przyprawione. Od dłuższego czasu szukałam w Poznaniu restauracji azjatyckiej ze smacznymi daniami typu ryż/makaron + mięso + warzywa, zaliczyłam po drodze parę kompletnych porażek (choćby Pekin i Wook) - tutaj na pewno jeszcze wrócę.

Trochę szkoda tylko, że ceny są (dla mnie) odrobinę za wysokie jak na szybki lunch (wymienione danie kosztowało 36 zł, w porze lunchu jest co prawda 20% zniżki). Cały czas brak mi niedrogich i restauracji/barów ze smaczną kuchnią azjatycką, jakich jest bez liku choćby w Niemczech.

Warung Bali w każdym razie polecam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...