czwartek, 12 listopada 2009

TASTE BARCELONA - lunch / ocena 3.94 (zamknięta)

W piątek, we wczesnych godzinach popołudniowych dysponowaliśmy czasem, który chcieliśmy poświęcić na sprawdzenie kolejnej restauracji, która oferuje zestawy lunchowe. Tym razem nie dopisywało nam jednak szczęście. W dwóch kolejnych restauracjach, na pytanie o możliwość robienia zdjęć otrzymaliśmy odpowiedź odmowną. Po tych wydarzeniach, które wzbudziły w nas lekki niesmak, dotarliśmy ostatecznie do restauracji Taste Barcelona, gdzie sympatyczna Pani z obsługi nie widziała potrzeby, żeby poskramiać nasze fotograficzne zapędy. Oferta lunchowa jest przy tym dostępna od poniedziałku do piątku w godzinach 12:00-16:00 i zawiera - zupę lub sałatkę oraz jedno danie główne do wyboru + deser - w cenie 30 zł.


ONA:
Taste Barcelona mieści się na 2 piętrze nowej części Starego Browaru. Pewnie z racji tej "miejscówki", która nie bardzo kojarzy się z celebrowaniem posiłków, narażona jest na krytykę. Ja jednak cieszę się, że w centrach handlowych pojawiają się nowe restauracje chociażby z odrobiną ambicji. Takie miejsca potrafią ułatwić życie ludziom, którzy heroiczny czyn jakim są zakupy, muszą wynagrodzić sobie kulinarnym zadośćuczynieniem. A jeśli ktoś szuka hiszpańskiego klimatu, win i przekąsek bliżej Starego Rynku, zawsze może wybrać się do restauracji La Rambla (miejsce ma swój urok, jedzenia nie oceniam, bo od ostatniej mojej wizyty minęło już kilka miesięcy, więc wszystko mogło się zmienić).

Wnętrze lokalu zdominowane zostało przez długi drewniany bar, nad którym widnieje kolekcja dostępnych w restauracji hiszpańskich win. Stosunkowo prosty i estetyczny wystrój wnętrza wzbogacony został przytwierdzoną do ściany, podświetlaną ozdobą imitującą świątynię Sagrada Famila, kolumną ozdobiona ceramiczną mozaiką oraz telewizorami plazmowymi, bezustannie wyświetlającymi dania i wina, które znajdziemy w menu. Telewizory te zostały jednak tak zmyślnie wkomponowane w przestrzeń restauracji, że absolutnie nie przeszkadzają, ani nie burzą aranżacji wnętrza. Przestrzeń sprawia wrażenie niewielkiej, ale jeśli dołożymy do niej kilka stolików na zewnątrz i 3 drewniane, należące do restauracji boksy, okaże się, że w restauracji można znaleźć miejsce nawet w bardziej zatłoczony dzień. Oferta lunchowa, składa się z ustalonych z góry i zmieniających się codziennie zestawów. Każdy zestaw daje jednak możliwość niewielkiego wyboru. Tym razem zdecydowałam się na zupę cebulową, grillowanego tuńczyka i pieczone jabłko z cynamonem. Zupa cebulowa bardzo mnie zaskoczyła. Może to przyzwyczajenie do tych tradycyjnych, francuskich, z dużą ilością dobrze wysmażonej cebuli, winem i/lub sherry i grzanką z gruyerem. Jednak katalońska wersja, delikatniejsza, o bardziej zdecydowanym kolorze, prawie pozbawiona kawałków cebuli również przypadła mi do gustu. Zupa, podobnie jak jej francuska siostra, zapieczona została z grzanką z serem. Na szczycie tej misternej konstrukcji umieszczono delikatnie ścięte żółtko. Kiedy łyżką przebiłam jego powierzchnię, żółtko rozpłynęło się w cebulowym płynie, zapewniając mi jeszcze ciekawsze doznania smakowe. Danie główne wypadło trochę słabiej. Prawdopodobnie dlatego, że stek z tuńczyka nie znajduje się na szczycie listy moich morskich ulubieńców. Postanowiłam jednak spróbować. Uważam, że co jakiś czas warto się przekonać, czy aby upodobania kulinarne nie zmieniły się z wiekiem, albo czy szef kuchni nie jest przypadkiem prawdziwym wirtuozem, który każde danie potrafi zamienić w kulinarny majstersztyk. Tuńczyk jednak i tym razem mnie nie uwiódł. Dławiąca suchość tej ryby, w towarzystwie zaledwie dwóch plasterków cukinii i połówki pomidora (swoją drogą bardzo smacznych) sprawiła, że bardziej niż na smaku, skupiłam się na przełykaniu. Na koniec jednak dostałam fajny deser. Fajny, bynajmniej nie ze względu na nieoczekiwany smak, ale na genialny w swej prostocie pomysł. Przygotowanie wydrążonego jabłka, zapieczonego z cynamonem i odrobiną sosu czekoladowego, nie było czasochłonne, nie wymagało też specjalnych umiejętności, ani nakładów finansowych. W tym wypadku liczył się właśnie pomysł. Pomysł na prosty i lekki deser, o niebo lepszy niż gałka kiepskich lodów ze śmietaną w aerozolu. Jedzeniu towarzyszył kieliszek białego Vina Esmeralda (Torres). Ten przyjemny kupaż (Moscatel i Gewurtztraminer) łączył w sobie nuty kwiatowo-owocowe. Jedwabisty płyn z delikatnie wyczuwalną słodyczą świetnie łączył się z moimi daniami.

Mimo tego, że skrytykowałam danie główne (być może to mój osobisty "tuńczykowy" problem), uważam tę restaurację za godną uwagi. Do obsługi również nie mam większych zarzutów. Może poza tym, ze Pani kelnerka stawiała mi duży opór, kiedy chciałam uciąć sobie z nią krótką pogawędkę o zupie, a na moje pytanie o ser rzuciła na odczepne odpowiedź, na którą spuszczę zasłonę milczenia. Pamiętam jednak, że ta sama Pani kelnerka kiedyś doskonale doradziła mi w kwestii wina, nie zrobiła też najmniejszego problemu co do zdjęć, dlatego niech będzie, że nieudaną pogawędkę o zupie potraktuję jako incydent.

Jedzenie: 4
Obsługa: 4
Wystrój: 4
Jakość do ceny: 4+


ON:
Plus za to, że przed wejściem do Taste Basrcelona mogę spojrzeć na planszę ze zdjęciem, opisem i ceną każdego z 60 serwowanych tam dań (sałatki, tapas na zimno, tapas na ciepło, mini dania, zupy, dania główne i desery). Minus za to, że siedząc w przeszklonej części lokalu przy niewielkim i ciasno stłoczonym stoliku nie do końca potrafię się zrelaksować. Wnętrze jest przy tym nowoczesne, schludne i estetyczne. Wracając jednak do planszy sprzed wejścia, to dania z menu prezentują się naprawdę nieźle. Moim zdaniem, są jednak stosunkowo drogie, jak na swoje niewielkie gabaryty. Wybraliśmy jednak zestaw lunchowy i o lunchu tu będzie. Szybki rzut oka na piątkową ofertę i zdecydowałem się na zupę cebulową, kurczaka i ciasto dnia. Dużo więcej czasu zajął mi jednak wybór wina spośród bogatej oferty winnic Miguel Torres. Za radą bardzo sympatycznej Pani kelnerki zdecydowałem się ostatecznie na lampkę białego, półwytrawnego San Valentin. Dodam przy tym, że obsługa jest bardzo sprawna, a goście na nic nie muszą czekać. Ja też nie musiałem i ledwie spróbowałem pierwszy łyk smacznego wina, to już miałem przed sobą talerz z zupą.

Zupa cebulowa zarówno w swojej konsystencji, jak i dodatkach, nie miała wiele wspólnego z jej tradycyjną odmianą i choć dobra i odpowiednio ciepła, to jednak ja w tej kwestii pozostaję zwolennikiem tradycji, a grzankę zapiekaną z żółtkiem i serem, traktuję tylko jako ciekawy eksperyment. Równie szybko i sprawnie podane miałem danie główne, które jednak było po części moją małą wpadką. Tak zdecydowany byłem na zestaw z mięsem, kosztem zestawu z rybą, że nie doczytałem w menu, iż mam do czynienia z udkiem kurczaka w sosie własnym z dodatkiem wina Moscatell podanym na plastrach ziemniaków. Wpadka była wyłącznie dlatego, że nie należę do miłośników "mięsa z kością" oraz ciężkich i gęstych sosów (ten właśnie taki był). Raził mnie także brak jakichkolwiek warzyw oraz fakt, że ziemniaki pod kurczakiem były zbytnio przypieczone, a niektóre wręcz przypalone. Wiem, że sam sobie jestem winny, niemniej żałuję, iż nie zdecydowałem się na stek z tuńczyka. Jeszcze bardziej żałuję jednak tego, że nie dotarłem tam w czwartek, kiedy oferta lunchowa obejmuje kotleciki wołowe z sosem z sera pleśniowego i frytki. Przyszła jednak pora na deser, a lekkie i smaczne tiramisu odczarowało trochę sytuacje.

Reasumując, sam zastanawiam się ile prawdziwej Katalonii było w moim lunchu. I choć pewnie niewiele, to wciąż uważam restaurację Taste Barcelona za ciekawe miejsce. Doradzam zatem, abyście sami ją przetestowali.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 4
Wystrój: 4
Jakość do ceny: 3+


KOSZTORYS:
2 x Lunch Menu  (2 x Zupa cebulowa z grzanką zapiekaną z żółtkiem, Tuńczyk po prowansalsku, Kurczak pieczony a 'la catalan, Jabłko pieczone z cynamonem, Tiramisu) - 60 zł.
Vina Esmeralda 0,15 - 14 zł.
San Valentin 0,15 - 11 zł.
Suma: 85 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.94

ADRES: Poznań, ul. Półwiejska 42 (Stary Browar)
INTERNET: brak strony www

Bookmark and Share

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

bardzo zaluje ze resturacja jest juz nieczynna chyba przez koszty czynszu, ktore byly tam ogromne resturacja nie byla w stanie na siebie zapracowac. nowa barcelona zostala otwarta w zeszlym roku ale niestety w warszawie i niestety z innym personelem jedzenie tam juz nie jest takie smaczne wiec nie polecam

Anonimowy pisze...

Szkoda,że zamknęli a najbardziej tęsknię za jedną przepiękną kelnerką - szczupła,wysoka i o przeuroczej twarzy.

Anonimowy pisze...

Oj tak, to pewnie ta urocza blondynka;)

Anonimowy pisze...

A właśnie nie - ciemne włosy , szczupła i zawsze nieganny makijaż, bardzo miła - szkoda

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...