środa, 9 grudnia 2009

LA RAMBLA tapas bar & vino / ocena 4.34

La Rambla to słynna, ruchliwa ulica w centrum Barcelony. Ulica Wodna nie jest tak słynna, tak ruchliwa i znajduje się w Poznaniu, to jednak tutaj swoje podwoje otworzyła La Rambla - tapas bar i winiarnia w jednym.



ONA:
Chyba każdy ma swoje kulinarno – turystyczne wspomnienia, które są tak silne, że mogą przysłonić zwiedzane miejsce. Mnie coś takiego spotkało w Barcelonie. Miasto niewątpliwie ma swój urok. Niemniej kiedy ma się w nogach kilka kilometrów marszu z zadartą do góry głową (kamienice zapierają dech w piersiach) w skwarze, hałasie i tłoku, nawet największy twardziel może mieć dość. Z tego właśnie powodu i na skutek splotu kilku innych okoliczności znalazłam się w knajpce, która wyglądała jak pełna hiszpańskich robotników speluna spod ciemnej gwiazdy. Wtedy mało mnie to obchodziło, chciałam po prostu napić się, coś zjeść i odpocząć. Nie znam hiszpańskiego, obsługa nie znała angielskiego. Nie jestem pewna jak do tego ostatecznie doszło, ale po pewnym czasie na naszym stole pojawiła się ogromna patelnia z potrawą paella. Danie było przepyszne. Od tamtego czasu, do kuchni hiszpańskiej podchodzę z należnym jej szacunkiem.

La Rambla to jedno z miejsc na kulinarnej mapie Poznania, gdzie możemy wypróbować hiszpańskich specjałów. Należy przy tym zwrócić uwagę na fakt, że lokal reklamuje się jako tapas i vino bar. Dlatego raczej nie polecam wybierać się tam na wilczym głodzie, a raczej na przekąskę lub bardziej skomplikowane danie w niewielkim rozmiarze. Ot takie "przegryzajki" do wina. Lokal jest mały, żeby nie powiedzieć klaustrofobiczny, ale urządzony ze smakiem i wyczuciem. W czerwono brązowej przestrzeni mieści się zaledwie kilka stolików i stosunkowo komfortowe siedziska. Wysoki bar, jeszcze wyższe półki na wina, zwisające udźce jamon serrano oraz zdjęcia Barcelony to tylko niektóre z elementów tworzących atmosferę. Jest przytulnie i nastrojowo, ale nie tandetnie. Mieliśmy jednak ten komfort, że byliśmy jedynymi klientami, dlatego niewielka przestrzeń, wcale nie utrudniała nam swobodnej rozmowy. Być może takie rozmiary La Rambli dostosowane są do ludzi o południowym temperamencie, którzy bardzo dobrze czują się w dużej grupie i zawsze mają ochotę pogadać, z każdą napotkaną nawet obcą osobą. My jednak trafiliśmy tam w spokojny, senny i leniwy, poniedziałkowy wieczór. Jak już wspomniałam, dania w menu są niewielkie, niemniej po zjedzeniu 3 porcji i zagryzieniu ich pieczywem moje nasycenie osiągnęło poziom, po którym poruszanie się żwawym krokiem nie należało do przyjemności. Krewetki tiger pieczone w oliwie z czosnkiem i pietruszką były smaczne i jędrne (no dobrze, może odrobinę za twarde, może trochę zbyt długo smażone). Małże również zjadłam z apetytem, choć nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że pod panierką mięso małży posiekane i wymieszane zostało z mięsem niekoniecznie najwyborniejszej ryby. Spróbowałam też paelli, którą zamówił mój partner. Choć nie dorównywała tej pamiętnej, to traktując ją jako wersję dostosowaną do polskich warunków, paelle z La Rambli mogę uznać za całkiem udaną (minusem mogłaby być jednak śladowa ilość owoców morza). Na deser wybrałam szarlotkę, bo tradycyjnego hiszpańskiego deseru (turrany – "słodkie tapas") akurat nie było. Szarlotka była taka jak lubię - warstwy jabłek przesypane kaszą manną i zapieczone z masłem. Do tego gałka lodów o smaku malagi i śmietana (raczej z tych kiepskich). Całości towarzyszyło bardzo smaczne, polecone przez barmana wino Gran Cardiel (Rueda/verdejo viura/08).

Jedzenie w La Rambli chyba dość ciężko wtłoczyć w rygor tradycyjnych polskich posiłków. Warto jednak czasem ustawić sobie tak plan dnia i posiłków, żeby wybrać się na dobre hiszpańskie wino i zamówić do tego choćby mały tapas w przystępnej cenie - polecam doskonały ser manchego. Kiedyś do zestawu dodawano też szynkę serrano. Teraz trzeba ją zamówić osobno i dość słono za nią zapłacić. Najprzyjemniej jest wybrać się do La Rambli, nie żeby się najeść (jak ostatnio zrobiłam to ja), ale żeby po prostu subtelnie sobie dogodzić.

Jedzenie: 4
Obsługa: 4+
Wystrój: 5-
Jakość do ceny: 4



ON:
La Rambla to niewielki tapas bar, a także winiarnia z ponad 100 gatunkami hiszpańskich win. Wewnątrz jest dość ciemno i bardzo przytulnie. Jednoizbowy lokal bywa czasem opustoszały, a dyżur pełni w nim jednoosobowa obsługa. Wszystko to ma swój urok, gdyż ma się wrażenie, że czas płynie tam wolniej. Małe, dwuosobowe stoliki poustawiane są obok siebie, wzdłuż narożnej kanapy. Choć trend ciasno poustawianych stolików raził mnie trochę w przypadku zatłoczonych Taste Barcelona i Meze, to w opustoszałe i oryginalnej La Rambli, nie przeszkadza wcale. W czasie naszej wizyty byliśmy zresztą jedynymi gośćmi, a zaszliśmy tam akurat, gdy Pan kelner przy pomocy drabiny aranżował świąteczny wystrój lokalu. Zaciekawiony zapytaniem o możliwość fotografowania, rozświetlił nam dodatkowo lokal, a nawet dopytał o adres bloga.

Tapas to niewielkie przekąski podawane do napojów w barach Hiszpanii. Ja jednak wszedłem tam dość głodny i zwykłe pubowe przekąski nie miały szansy, aby kulinarnie mnie zaspokoić. Założenie miałem takie, aby zamówić dwa dania, a w razie potrzeby domawiać kolejne przekąski. Zamówiłem zatem tradycyjną zupę andaluzyjską oraz paellę z owocami morza i kurczakiem, a także z racji problemów z gardłem - herbatę zimową. Lentejas, a więc gęsta i gorąca zupa z czerwonej i zielonej soczewicy z dodatkiem kiełbasy i warzyw, okazała się strzałem w dziesiątkę na grudniowy wieczór. Chwalić należy jej właściwości smakowe, sycące i rozgrzewające, a także podane wraz z zupą pieczywo oraz dobrej jakości oliwę z oliwek. Bardzo smaczne było także drugie danie - Paella con mariscos y pollo, a więc tradycyjne danie z ryżu z owocami morza (małże, krewetki, ośmiorniczki i kalmary) i kurczakiem duszonym w białym winie. Dopełnieniem mojego kulinarnego szczęścia była bardzo przyjemna w smaku herbata zimowa z rumem i owocami cytrusowymi, która doprawiona została mieszanką przypraw korzennych. Możecie nie wierzyć, ale tak jak byłem głodny, tak te dwa z pozoru niewielkie dania, pozwoliły mi o tym głodzie zupełnie zapomnieć. Jak dla mnie zatem prawie same plusy, a co do minusów, to rzuciły mi się w oczy tylko dwa - uboga, żeby nie powiedzieć nieistniejąca oferta dla wegetarian, oraz dość słona, bo około 40 procentowa przebitka wina pitego w lokalu, względem możliwości zakupu na wynos.

La Rambla reklamuje się hasłem - "Gorąca atmosfera bez względu na pogodę". Ja dodam, że reprezentuje sobą dość ciekawe i nowatorskie podejście na poznańskim rynku restauracyjnym. Może być jej trudno przełamać poznańskie przyzwyczajenia, gdzie dobry posiłek to duży posiłek. Kibicuję jej jednak z całego serca. Spróbowałem i polecam!

Jedzenie: 4
Obsługa: 4+
Wystrój: 4+
Jakość do ceny: 4+



KOSZTORYS:
Smażone krewetki (10 szt.) - 18 zł.
Zupa andaluzyjska - 10 zł.
Panierowane małże - 14 zł.
Paella z owocami morza i kurczakiem - 14 zł.
Szarlotka z lodami - 14 zł
Wino Gran Cardiel 0,15 – 11 zł
Herbata zimowa - 8 zł.
Suma: 89 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 4.34

ADRES: Poznań, ul. Wodna 5/6
INTERNET: www.larambla.pl

Bookmark and Share

5 komentarzy:

paulaso pisze...

O!
Ubiegliście mnie z La Rambla - już od dłuższego czasu chce o niej napisać kilka słów, bo bywanie tam pomaga mi choć na chwilę zagłuszyć tęsknotę za Hiszpanią.
Zazwyczaj pijemy tam domowe wino i zagryzamy tapasami (ser manchego, śliwki z boczkiem, jamon serrano, kapary i faszerowane papryczki). Podobnie jak Wy uważam, że mają tam świetne pieczywo i przepyszną oliwę ale jeszcze nie spróbowałam żadnej ciepłej potrawy i muszę to czym prędzej nadrobić!
I tylko od jakiegoś czasu mam problem, bo co chcę się tam pojawić - wszystkie stoliki zajęte:) Ale to dobrze - to znak, że w tej naszej "poznaniowatości" La Rambla znajduje jednak fanów.
Pozdrawiam!
Paula

Zjeść Poznań pisze...

Przecież jeszcze nic straconego Paula! Z przyjemnością przeczytamy Twoje wrażenia z wizyty w La Rambli (zresztą na pewno nie tylko my). A co do zajętych stolików, to my prawie zawsze byliśmy sami - miało to swój urok. Niemniej cieszy nas, że knajpka ma wielu fanów, bo to ciekawe miejsce. Pozdrawiamy!

Anonimowy pisze...

Miejsce rzeczywiście super, urządzone ze smakiem, ale potrawy, których można tam spróbować nie mają nic wspólnego z Hiszpanią (coś o tym wiem) :) Dobrą paelle można przyrządzić w Poznaniu, nie tak trudno znaleźć składniki... a to, co tam zjadłam było marną wersją włoskiego risotto (paella na białym winie! o zgrozo!)...łamie wszystkie zasady na których opiera się to danie :) "Callos" czyli flaki też tych hiszpańskich nie przypominają... nawet wizualnie... Oliwa z oliwek też nie ta do pieczywa... za ostry smak (zielonkawy kolor) - ta o złocistym kolorze byłaby o niebo lepsza.. ale trzeba się wysilić, żeby ją znaleźć :) Chociaż z drugiej strony, jak ktoś otwiera taką knajpę to mógłby się przynajmniej wysilić i raz w miesiącu lecieć ryan airem do barcelony na małe zakupy :) Saludos!

Anonimowy pisze...

od progu uderzył mnie zapach spalonego tłuszczu, który był na tyle odpychający, że postanowiłam wyjść. dobre wrażenie robi tylko wystrój przed wnętrzem

PIT pisze...

Byłem wczoraj. Potwierdzam- jedzenie zaskakuje swoją "mocą"- wygląda niepozornie, jednak skutek jego potężny. A ja umiem bardzo dużo zjeść. Wszystko bardzo dobre, nasycone smakami, właściwie przygotowane i podane. I najważniejsze- w pełni profesjonalna, miła, zaangażowana obsługa! Oby tak dalej. Minus za ciasnotę- można się łokciami trącać z sąsiadami z innych stolików, nie mówiąc już o zakłóceniach w rozmowie. Jednakże pomimo tego mankamentu i tak zdecydowanie polecam na szybki wypad kulinarny. Pozdrawiam. PIT.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...