poniedziałek, 14 grudnia 2009

PAPARAZZI / ocena 3.38

W czasie przedświątecznych zakupów w Centrum Handlowym King Cross Marcelin nieoczekiwanie dopadł nas głód. W związku z tym zdecydowaliśmy się odwiedzić włoską restaurację Paparazzi, bowiem z wszystkich mijanych przez nas lokali, najmniej kojarzyła się nam z sieciowym przybytkiem.



ONA:
Centra handlowe dzielą się na takie, którą potrafią przyciągnąć czymś więcej niż tylko niezliczoną ilością sklepów i takie, do których chodzi się wyłącznie wtedy, kiedy trzeba zrobić zakupy. King Cross należy raczej do tego drugiego typu. Mam też wrażenie, że dostępne tam restauracje wpisują się właśnie w taki klimat – wpaść przy okazji zakupów, zjeść i zapomnieć. Usłyszałam kiedyś, że do Paparazzi warto wybrać się nawet specjalnie. Nie ufam opiniom innych na tyle, żeby wybrać się na jedzenie do C.H. specjalnie ale, kiedy nadarzyła się okazja postanowiłam wypróbować tę restaurację.

Wnętrze podzielone zostało na dwa poziomy. Zdecydowanie też można o nim powiedzieć, że należy do tych ciepłych. Sale wypełniają drewniane krzesła i stoły przykryte obrusami w biało - czerwoną kratę. Wzdłuż i wszerz sali biegną solidne drewniane belki będące częścią konstrukcji podtrzymującej drugi poziom restauracji. Na belkach poustawiano metalowe doniczki z suszkami, słoiki i świeczki, a nad każdym stołem nisko zawieszono metalową lampę, które doskonale oświetlają to co na stole i talerzu. Z racji tego, że miałam ochotę na zupę - wybrałam minestrone. Po pierwszej łyżce, przypomniała mi się historia, kiedy to znajomy z pracy zapytał co gotuję na obiad. Odpowiedziałam wtedy, że minestrone, w przybliżeniu przedstawiłam też przepis. Prychnął wtedy pogardliwie i stwierdził, że mogłam od razu powiedzieć, że będę gotować jarzynową pomidorówkę bez tej zbędnej tajemniczości. Cóż, zupa minestrone a la Paparazzi smakowała właśnie tak - jak kiepska, pozbawiona wyrazu pomidorówka z warzywami pokrojonymi w grubą kostkę i pływającymi po dnie strzępkami żółtego sera. Zdaję sobie przy tym sprawę, że przepisów na minestrone prawdopodobnie jest tyle samo (jeśli nie więcej) co przepisów na bigos. Wersja z Paparazzi nie należy jednak do moich ulubionych. Na drugie danie zamówiłam solę z krewetkami w sosie winno - koperkowym. Nie przepadam za rybami w panierce, choć czasem zdarza mi się je jadać. Sądziłam jednak, że jeśli ryba ma zostać podana z sosem, to panierka będzie już niepotrzebną „atrakcją”. Myliłam się. Sola usmażona w cieniutkiej, bladej panierce, zalana została białym, koperkowym sosem, w którym pływało smętnie kilka krewetek koktajlowych skurczonych do rozmiarów niewiele większych od pantofelka. Sos był przy tym dość słony i o ile zawierał wino, to raczej w ilościach śladowych. Całości towarzyszyła ogromna porcja ziemniaczanych talarków i niewielka porcja sałatki (sałata, pomidory, ogórki, oliwki) potraktowanej ciekawym dressingiem z drobno pokrojoną kolorową papryką. Na plus mogę też policzyć fakt, że wspomniana wcześniej panierka skrywała całkiem smaczną, słusznych rozmiarów rybę. Zresztą całe danie należało raczej do tych sporych, gdyż mniej więcej w połowie poczułam się najedzona. Mimo tych kilku zarzutów, muszę przyznać, że nie było wcale tak tragicznie. Szczególnie jeśli chodzi o jakość ryby. Nie raz zdarzyło już mi się zjeść gorszą solę, w droższej restauracji.

W trakcie naszej wizyty lokal był wyjątkowo zatłoczony. Wnioskuję zatem, że musi być lubiany. Nie wiem czy to kwestia przytulnego charakteru wnętrza, dużych porcji (szczególnie w przypadku dań głównych), czy niezwykle uprzejmej obsługi. Zajmujący się nami kelner, mimo ogromu pracy był wyjątkowo uczynny i uśmiechnięty. Gdybym jednak miała opisać restaurację jednym słowem powiedziałabym, że to taki Sphinx. Sami oceńcie czy to pozytyw, czy negatyw.

Jedzenie: 3
Obsługa: 5-
Wystrój: 3
Jakość do ceny: 3



ON:
Restauracja Paparazzi mieści się w tzw. Galerii Smaków – swoistym ciągu gastronomicznym Centrum Handlowego King Cross Marcelin. Usytuowana jest na dwóch poziomach – dolny z kuchnią i salą dla niepalących, a górny z salą dla palących. Mimo, że jesteśmy niepalący, a wszelki dym w restauracji nam przeszkadza, to i tak zdecydowaliśmy się usiąść na górze. Piętro może nie zachwyca, ale jest kameralne i urządzone jak restauracja z prawdziwego zdarzenia. Na parterze miałbym z kolei wrażenie (notabene prawdziwe), że jemy posiłek na korytarzu zatłoczonego centrum handlowego.

W restauracji panował naprawdę spory ruch, a wolne stoliki należały do rzadkości. Miałem zatem nieodparte wrażenie, że oczekiwanie na kelnera, a później na posiłek, potrwa wieki. Nic bardziej mylnego. Kelner pokonywał bowiem schody z prędkością błyskawicy i bardzo sprawnie obsługiwał wszystkich gości na piętrzę. Jak już wspominałem przy okazji Umberto, bardzo lubię pizzę. Niemniej gdy jadłem ją niegdyś w Paparazzi, okazała się za tłusta i zbyt ciężka. Tym razem, zamówiłem zatem zupę cebulowa z grzankami oraz grillowaną polędwiczką wieprzową w sosie z sera pleśniowego, serwowaną z sałatką i pieczonymi ziemniakami. Zuppa di cipolle do specjalnych nie należała, i muszę przyznać, że dawno nie jadłem w restauracji cebulowej na tak średnim poziomie. Nie była to przy tym zupa z torebki (zawierała najprawdziwszą cebulę i ser). Nie była też niejadalna, ani nawet niesmaczna, ale zarówno barwą, konsystencją, jak i smakiem odbiegała od standardu, do którego się przyzwyczaiłem. Z drugim daniem było jednak lepiej – Maiale Gorgonzola - delikatnie zgrillowana polędwiczka przykryta bardzo smacznym sosem serowym – rozpływała się w ustach. Solidnej porcji mięsa towarzyszyła też dość spora porcja ziemniaczanych talarków i trochę mniejsza porcja sałatki (pomidor, ogórek, sałata, papryka, cebula oraz oliwki). Ogólnie jedzenie było smaczne i pożywne. Z pewnością można się tam najeść. Jednak niespecjalnie można się delektować.

Wracając jeszcze do kelnera, to podczas naszej godzinnej wizyty, zbiegł i wbiegł po schodach (absolutnie przy tym nie hałasując) ze dwadzieścia razy, a mimo to przez cały ten czas był uśmiechnięty, uprzejmy i pozytywnie nastrojony. Obsługa, to moim zdaniem największy plus tego przybytku. Reasumując, pozwolę sobie zauważyć, że wybraliśmy Paparazzi, bowiem nie kojarzyła nam się sieciowo. Restauracja ta kulinarnie jednak nic ponad sieciowy standard nie wyrasta. Jednym to będzie pasować, innym nie!

Jedzenie: 3
Obsługa: 4+
Wystrój: 3-
Jakość do ceny: 3



KOSZTORYS:
Zupa Minestrone - 6,9 zł.
Zupa cebulowa z grzankami - 6,9 zł.
Sola z krewetkami w sosie winno-koperkowym, serwowana z sałatką i pieczonymi ziemniakami - 29 zł.
Grillowana polędwiczka wieprzowa w sosie z sera pleśniowego serwowana z sałatką i pieczonymi ziemniakami – 27,9 zł.
Żywiec 0,5 – 6 zł.
Herbata Dilmah – 4,5 zł.
Suma: 81,2 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.38

ADRES: Poznań, ul. Bukowska 156 (C.H. King Cross Marcelin)
INTERNET: brak strony WWW

Bookmark and Share

6 komentarzy:

jotkaaa pisze...

Z wielką przyjemnością odwiedzam Waszego bloga i chociaż mieszkam na drugim końcu Polski, to z uwagą przeczytałam wszystkie recenzje i ciągle czekam na więcej:) Gratuluję!

Zjeść Poznań pisze...

Jotkaaa, to dla nas prawdziwy komplement. Nie spodziewaliśmy się, że wyjdziemy poza granice miasta! Zapraszamy do Poznania :)

Anonimowy pisze...

Witajcie! W King Crossie jestem dość często i udało mi się zwiedzić 4 restauracje w tym ciągu. Sfinksa pozostawiam bez komentarza (może się kiedyś odważycie? ;) ), chińska jest lepsza, choć ryba w sosie słodko-pikantnym smakowała jak podana w roztopionej cukiernicy, w restauracji hiszpańskiej godne polecenia są sałatki, a w Paparazzi... No cóż w Paparazzi jadłam 2 najgorszą pizzę w swoim życiu :( Ja mam kosmicznego pecha do Margerity, której szukam w Polsce nieustannie od czasu wakacji we Włoszech. Gorsza od Margerity z KC była tylko pizza, którą jadłam w Rumunii -wysmarowana keczupem, ze spalonym żółtym serem na wierzchu :D Ta z King Crossa charakteryzowała się również wysuszonym żółtym serem, prawie nieistniejącym sosem pomidorowym i galonami tłuszczu. Chciałabym wierzyć, że to był tylko ich słabszy dzień. Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

strułam się kiedyś w tej restauracji ;[

Zjeść Poznań pisze...

Drogi Anonimie nr 1 :) Szczerze mówiąc braliśmy pod uwagę dwie restauracje: Mi Casa i Paparazzi. Dziękujemy za sugestie co do sałatek, na pewno skorzystamy w przyszłości... A co do pizzy, to szczerze mówiąc mamy podobne odczucia. On, choć bardzo lubi pizzę, nie zdecydował się na nią, właśnie ze względu na wcześniejsze doświadczenia (kiepska i tłusta). Mimo Twoich nie najlepszych kulinarnych przeżyć szczerze zazdrościmy wakacji w Rumunii :) Pozdrawiamy serdecznie.

Drogi Anonimie nr 2 :) Życzymy jak najmniej (a najlepiej wcale) podobnych doświadczeń w przyszłości. Pozdrawiamy.

Anonimowy pisze...

Pracowałam przez pewien czas w tej restauracji. Powiem tak, mi osobiście nie smakowało mimo, że cała kuchnia, kelnerzy i kierowniczka zlatywali się jak szef kuchni rzucił coś do jedzenia. W kuchni jest czysto, jednak jakość jedzenia pozostawia trochę do życzenia. Kupują najtańsze produkty, ale w końcu jedzenie drogie nie jest więc cudów się nie spodziewajmy. A, na koniec moja dobra rada aby nie zamawiać tego co szef kuchni poleca ;)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...