czwartek, 1 kwietnia 2010

EKOWIARNIA organic cafe / ocena 4.25

Całkiem niedawno zorientowaliśmy się, że przy wystawianiu ocen kierujemy się różnymi przesłankami. Ona ocenia każdy lokal w swojej kategorii, zakładając, że tak jak nie można porównać dobrej komedii z filmem Bergmana (choć oba w swoim czasie mogą dostarczyć nam sporą dawkę emocji i przyjemności), tak samo nie można porównać eleganckiej restauracji z przytulną kawiarenką. On natomiast wychodzi z założenia, że oceny mają sens tylko wtedy, gdy odnoszą się do całości. Stosuje zatem tę samą skalę, dla wszystkich odwiedzanych miejsc. Co ciekawe, mimo odmiennych metodologii w Ekowiarnii przyznaliśmy niemal identyczne oceny.


ONA:
Ekowiarnia początkowo budziła moje wątpliwości i chyba jakoś podświadomie wzbraniałam się przed przekroczeniem jej progu. Nie to żebym miała coś przeciwko byciu ”eko”, sama przykładnie segreguję śmieci, staram się ograniczać zużycie wody i energii, popieram wybiegane kury i warzywa bez pestycydów, ale jednocześnie mam problem z wszelkimi ekstremizmami i silną identyfikacją z grupą lub ideą. Chyba właśnie tego obawiałam się najbardziej. Tego, że za progiem czekać będzie na mnie ubrana w zgrzebny wór ekosiostra, która zaproponuje mi klęczenie na grochu, za to, że w drodze do Ekowiarni zdeptałam kilka mrówek. Ehhh niedobrze być ofiarą stereotypów…

Śpieszę zaznaczyć, że żadna z moich czarnych wizji się nie sprawdziła. Chwilę po wejściu do lokalu przywitała nas bardzo sympatyczna, młoda i uśmiechnięta osoba. Po wstępnych formalnościach – pytanie o zdjęcia, menu itd. zajęliśmy miejsca w fotelach. No właśnie – foteli i kanap tu pod dostatkiem, pewnie nawet nieco za dużo jak na tak niewielką przestrzeń. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że nie jest to elegancka restauracja, tylko miejsce na nieformalne i swobodne spotkanie to właściwie specjalnie to nie przeszkadza. Tak samo jak nie przeszkadza zbieranina mebli i lamp z różnych okresów. Powiem nawet, że tworzy to jakiś fajny, swojski klimat. Na ścianach zawieszono serigrafie Teodora Durskiego, jak się później dowiedziałam (na stronie WWW lokalu), nie jest to jednak stały element wystroju, a jedynie wystawa powstała we współpracy z Galerią ABC. Jest poprawnie, mam jednak pewne uwagi. Po pierwsze bardzo brudny sufit, po drugie odsłonięte okna, całkowicie obnażające bardzo nieciekawy widok na tyłach Ekowiarni i to, że niektóre kanapy stworzone zostały do tego, aby stać pod ścianą, a nie tak jak tu - pośrodku sali (obity płótnem tył mebli). Przejdźmy jednak do menu, które choć dość mocno rozbudowane, koncentruje się przede wszystkim wokół napojów (jak na kawiarnię przystało). Propozycji jest wiele – od kompozycji herbat, kaw (z mlekiem sojowym lub zwykłym), czekolad, koktajli przez soki owocowe i warzywne (z kwaszonej kapusty, buraczków, pietruszki). Chciałoby się spróbować wszystkiego. Ja zdecydowałam się na smoothie owocowy (sok z czarnego bzu, kiwi, banan). Z wyborem jedzenia jest nieco prościej - tu wybieramy spośród kilku sałatek i zapiekanek (na bazie ziemniaków lub kaszy gryczanej). Jest jeszcze zupa dnia i lista deserów, wśród których dominują ciasta. Z tych dań wybrałam sałatkę z kozim serem i buraczkami oraz gryczanego czekoladowca. Sałatka była wyśmienita. Przede wszystkim bardzo ładnie podana (czego nie widać na zdjęciu) – w koszyczkach z sałaty lodowej umieszczono kawałki koziego sera i kuleczki z gotowanych buraków. Całość obłożono kawałkami pomidorów, posypano prażonymi pestkami dyni, słonecznika, świeżymi ziołami, rodzynkami, malinami i polano musztardowym vinaigrettem. Sałatka podana została z dwoma kromkami ciepłego razowca, masłem i kiełkami rzodkiewki. Dodany do sałatki kozi ser był wyjątkowo delikatny w smaku, ale w połączeniu (jedno z moich ulubionych) z gotowanymi buraczkami sprawdzał się doskonale. Na pierwszy rzut oka różnorodność składników mogłaby się wydawać przytłaczająca. Ta cecha została jednak umiejętnie zrównoważona przez umiar w ilości, przez co sałatka nie smakowała jak „wrzuć na talerz wszystko co masz w lodówce”, ale jak przemyślane danie, w którym żaden składnik nie grał pierwszych skrzypiec, wszystkie były równouprawnione, zgrabnie się przy tym uzupełniając. Z racji pory roku najsłabszym elementem były pomidory, ale to na pewno diametralnie zmieni się latem. Sałatkę popiłam smakowitym owocowym koktajlem, zagryzłam razowcem z oliwą i octem balsamicznym i w zasadzie byłabym spełniona i nasycona, czekał mnie jednak jeszcze deser (tradycyjnie na pół). I tu przyjemny akcent, ten sam, który spotkał nas w Bażanciarni – a mianowicie pytanie o to czy deser ma zostać podany na jednym, czy dwóch talerzach. Ciasto było ciekawe i dość smaczne jednak dodatek kaszy (lub mąki) gryczanej w cieście, nie został zaliczony do moich ulubionych. Spróbowałam i wystarczy. Jestem na tak dla kaszy gryczanej w wersji wytrawnej, ale w wersji czekoladowo - deserowej raczej nie. Nie zniechęciło mnie to jednak zupełnie. Mogę spokojnie stwierdzić, ze jedzenie trzyma tutaj poziom, a ja bardzo chętnie spróbowałabym kolejnych sałatek lub ciast, które mogłyby bardziej przypaść mi do gustu.

Żałuję, że tak długo się przed Ekowiarnią wzbraniałam. Lokal ma w sobie to coś. To coś to fajny klimat, ciekawy wybór smakołyków (polecam raczej na lekki posiłek lub podwieczorek) i sympatyczna załoga. Co do wystroju miejscami można się przyczepić, ale ja mam szczerą ochotę tam wracać i pewnie wybiorę się też na sobotnie ekotargowisko.

Jedzenie: 4+
Obsługa: 4
Wystrój: 4-
Jakość do ceny: 5


ON:
Lubię wyraziste miejsca z jasnym i czytelnym przesłaniem. Cenię też gdy młodzi ludzie podejmują ryzyko, realizują świeże pomysły i tworzą coś z prawdziwą pasją. Niestety stosunkowo mało jest takich miejsc na kulinarno-gastronomicznej mapie Poznania, czego przyczyną są zapewne pieniądze, a raczej ich brak. Z kolei, jak już są pieniądze, a nawet ogromne pieniądze, to często brak świeżości, wyrazistości lub pasji. Jakoś podskórnie jednak czułem, że potencjał takich oto utraconych wartości mijałem podczas naszych wcześniejszych wyjść do Fast Woku, czy Restauracji Metro. Wróciłem zatem do Pasażu Apollo, aby się przekonać, czy Ekowiarnia jest tym, czego szukam i tym, czego w naszym mieście wciąż mi brak.

Przyznam, że wnętrze trochę mnie zaskoczyło. Mamy bowiem klockowatą dobudówkę do kina Apollo, a w niej z jednej strony - nieodmalowane ściany oraz podłogę z szarych, beznadziejnych kafelków, a z drugiej - zabytkowe meble i lustra. Za oknem straszy bezduszny widok (potęgowany przez deszczową pogodę), z głośników sączy się smooth jazz, a na ścianach koją nas obrazy i grafiki. Do tego dochodzą lampy - od futurystycznych podwieszanych, poprzez antykwaryczne stojące do tekturowych na stolikach. Jednym słowem - miszmasz. Wrażenie jest jednak takie, że mamy do czynienia z miszmaszem, w którym wyraźnie zwycięża pomysł, nad niedostatkami finansowymi.

Pozycji stricte obiadowych jest niewiele i zajmują one ostatnią stronę menu. Na spiętych różowych kartkach odnajdziemy natomiast bogactwo soków, koktajli, sałatek oraz deserów. Jest też dość ciekawa oferta śniadaniowa. Tym co jednak mnie najbardziej zaciekawiło, to specjalne oznaczenia na kartach menu. Tak jak bowiem w większości restauracji oznaczane są produkty ekologiczne, tak w Ekowiarni oznacza się gwiazdką produkty konwencjonalne, których obecnie właściciele nie są w stanie zastąpić ekologicznymi. Specjalnie oznaczono także dania - bez jaj, vegan, bezglutenowe i bezmleczne. Ja zamówiłem koktajl bananowo-malinowy, zapiekankę ziemniaczana z sosem pomidorowym, łososiem i serem mozzarella oraz pół kawałka czekoladowca z powidłami śliwkowymi. Najpierw podano koktajl i był on dokładnie taki, jak sobie wymarzyłem. Składając bowiem zamówienie można wybrać, czy ma być przyrządzony na mleku zsiadłym, czy może sojowym oraz, czy ma być osłodzony. Zdecydowałem się na mleko zsiadłe i delikatne osłodzenie, co też było strzałem w dziesiątkę względem mojego smaku. Zdecydowanie dłużej czekaliśmy na drugie danie, co uświadomiło mi, że bynajmniej nie jest to miejsce na szybki lunch. Warto jednak znaleźć dłuższą chwilę, bowiem zapiekanka była rewelacyjna. Na wierzchu roztopiony ser mozzarella posypany pietruszką, pod nim płaty wędzonego łososia na ciepło oraz plastry zapieczonych ziemniaków, a wszystko to w delikatnym i aksamitnym sosie pomidorowym. Z pewnością będę wracał dla tych zapiekanek i kosztował je we wszystkich dostępnych wariacjach. Niestety tylko deser nie dorastał smakiem do reszty. Gryczane ciasto nie jest widać moim ulubionym, ale i tak się cieszę, że miałem okazję spróbować czegoś nowego. W kwestii degustacji przyznaję ostatecznie 4+ za koktajl, 5- za zapiekankę oraz 3+ za czekoladowiec. Należy się także duży plus za takie inicjatywy, jak działający już ekosklepik oraz planowane od kwietnia ekotargowisko.

Jestem daleki od przynależności do wszelkich ruchów typu wege, organic i eko, niemniej Ekowiarnia ujęła mnie od A do Z. Nie wszystko jest tam idealne, ale powietrze emanuje świeżością, wyrazistością, pasją i ryzykiem. Ja to lubię i ja w to wchodzę :)

PS Ekosiostry na swoim koncie Facebook podjęły dyskusję na temat ewentualnych zmian w Ekowiarni. Zastanawiają się między innymi, czy wbrew sobie pozwolić palić przy jedynym stoliku sali barowej. Mój osobisty głos w tej dyskusji - nie zezwalajcie!

Jedzenie: 4+
Obsługa: 4
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 5-


KOSZTORYS:
Sałatka (ser kozi, buraczki, sałata, ogórek, pomidor, cebula, kiełki, pestki dyni i słonecznika, sezam, siemię lniane): 20 zł.
Zapiekanka ziemniaczana z sosem pomidorowym, łososiem i serem mozzarella: 16 zł.
Czekoladowiec (gryczane ciasto czekoladowe, muśnięte powidłami śliwkowymi): 10 zł.
Smoothies (kiwi, banan, jabłko i sok z czarnego bzu): 11,5 zł.
Koktajl bananowo-malinowy na zsiadłym mleku: 10 zł.
Suma: 67,5 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 4.25

ADRES: Poznań, ul. Ratajczaka 18 (Pasaż Apollo/budynek kina Apollo)
INTERNET: www.ekowiarnia.pl

Bookmark and Share

12 komentarzy:

zuzamoll pisze...

...czy to jest - bron Boze:) - restauracja wegetarianska ???
podpisano
Miesozerna :)

zuzamoll pisze...

....ja znow o paleniu....dla mnie istnieje tylko system zero-jedynkowy! Nawet jeden palacz w restauracji = smrod w calym lokalu! ...nie mozna byc troche w ciazy:)

Unknown pisze...

"Ekowiarnia początkowo budziła moje wątpliwości i chyba jakoś podświadomie wzbraniałam się przed przekroczeniem jej progu. Nie to żebym miała coś przeciwko byciu ”eko”, sama przykładnie segreguję śmieci, staram się ograniczać zużycie wody i energii, popieram wybiegane kury i warzywa bez pestycydów, ale jednocześnie mam problem z wszelkimi ekstremizmami i silną identyfikacją z grupą lub ideą. Chyba właśnie tego obawiałam się najbardziej. Tego, że za progiem czekać będzie na mnie ubrana w zgrzebny wór ekosiostra, która zaproponuje mi klęczenie na grochu, za to, że w drodze do Ekowiarni zdeptałam kilka mrówek. Ehhh niedobrze być ofiarą stereotypów…" - ależ tu nieładnie zapachniało polskim zaściankiem...

Zjeść Poznań pisze...

Zuzamoll, dominują faktycznie dania wegetariańskie i wegańskie, ale spostrzegliśmy też zapiekankę z kiełbaskami. A co do palenia, to póki co miejsce jest całkowicie wolne od dymu! Pozdrawiamy.

r.wechterowicz, wypowiedź miała zabarwienie ironiczno - żartobliwie. Nie wszystko trzeba traktować śmiertelnie poważnie ;) Z okazji zbliżających się Świąt życzymy więcej poczucia humoru!

zuzamoll pisze...

...jak by mnie ktos zapytal, to bardzo mnie rozsmieszyl fragment o wybieganych kurach:))...moze dlatego, ze ja jestem z tej samej malo ortodoksyjnej "sekty" co autorka tekstu:)

Anonimowy pisze...

A ja chciałam się zapytać czy rozważacie wizytę w Tawernie Artemis? W ostatnią sobotę lokal ten był tematem programu M.Gessler "Kuchenne rewolucje",więc jestem ciekawa Waszych spostrzeżeń.
Pozdrawiam wiosennie:)

Zjeść Poznań pisze...

Zuzamoll, pozostaje nam tylko porozumiewawczo mrugnąć do Ciebie okiem ;)

A co do Artemisa (w trakcie programu zmieniono nazwę) i Magdy Gessler to program oczywiście oglądaliśmy i choć początkowo nie było takich planów, do tawerny dotarliśmy już we wtorek... Na drzwiach wisiała jednak kartka informująca o tym, że restauracja zostanie otwarta o 19. Brakowało jeszcze dwóch godzin, a puste żołądki nie były w stanie czekać tak długo (ostatecznie skończyliśmy w Girasole). Program nam się podoba, a i możliwość sprawdzenia efektów pracy Pani Magdy i restauracyjnej ekipy jest bardzo kusząca. Na pewno w niedalekiej przyszłości tam dotrzemy. Pozdrawiamy serdecznie.

Unknown pisze...

No i po raz kolejny mnie zadziwiliście:) Zachęcony tak pochlebną recenzją odwiedziłem pasaż i eko kawiarnię. Chyba faktycznie powinniście ustalić jeden wspólny system ocen a nie oceniać każdego miejsca według odmiennych kryteriów. Eko zawiodło mnie na całej lini. Brudne straszliwie okna i nie tylko... Meble przypadkowo zebrane na wyprzedażach nie tworzą klimatu. Stoły haczą ubranie... Karta słabiutka. I przyznam jedzenie poprawne. Starałem się ale trudno było znaleźć coś co by wychylało się ponad przeciętność. A trudno nagradzać za elementy eko w eko kawiarni tak samo jak trudno traktować jako plus dania chińskie w chińskiej restauracji. Moje wrażenia są takie że już nigdy tam nie wrócę. Ogólnie mizeria i wspomniany przez Was misz masz.
Pozdrawiam serdecznie.

Zjeść Poznań pisze...

Heniu, Ciebie miejsce rozczarowało, a my odebraliśmy sporo "połajanek" za zaniżoną ocenę Ekowiarni. Kilka osób uznało, że 6 wystawiona przez nas w ramach prima aprilisowego żartu jest najwłaściwsza :) Jak widać trudno wpasować się w gust wszystkich. Jeśli chodzi o jedzenie, to zarówno eko, jak i chińskie może być smaczne lub niesmaczne. Za tym eko stoi niemniej pewna wartość, którą po prostu warto docenić. Pozdrawiamy serdecznie.

szeryfsylwiak pisze...

Potwierdzam sama byłam zla za ten prima aprilisowy żart.
Ekokawiarnie także polecam, i uważam że ocena Wasza odzwierciedla także i moje wrażenia po kilku wizytach w eko.. :)

jedyne co to nie podoba mi sie widok, i te ala betonowe schody

Unknown pisze...

Odwiedziłam ekowiarnie w ramach akcji 50/50. W ciepły dzień część stolików pojawiła się na podestach na schodach. Moim zdaniem bardzo dobry pomysł. Co do ciast, to powiem, że wybraliście chyba najgorsze ciasto w Ekowiarni. Szarlotka jest tam świetna, pyszny, intensywnie czekoladowy Czarny Markiz to taki "mousse" na wzór francuskich deserów, a Bezowiec przypomina tort dakłas od Sowy.

Anonimowy pisze...

Byłem tam. Zapiekanka naprawdę bardzo dobra (uwaga:gorąca), różne smaki się przeplatają. Kefirek z malinami również. Niestety wystrój obniża dość mocną ogólną ocenę, plakaty (nowe są) zupełnie nie pasują. Polecałbym też wymienić sprężyny w niektórych kanapach :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...