piątek, 17 września 2010

SUSHI 77 / ocena 3.88

W lipcu pewna miła para zaprosiła nas na rocznicową kolację do Sushi 77. Za ich zgodą pozwoliliśmy sobie zakłócić nieco spokojną atmosferę panującą przy stole i wykonać kilka zdjęć. Tak się jednak złożyło, że temat sushi był wówczas dość mocno eksploatowany na blogu i publikację recenzji postanowiliśmy przesunąć na wrzesień. Niestety czas oraz minione, pełne wrażeń wakacje nieco zatarły nam w pamięci szczegóły tej wizyty. Ogólny obraz wizyty jednak pozostał i dziś chcemy się nim w kilku słowach podzielić.


ONA:
Sushi 77 to kolejne lokal serwujący japońskie specjały w centrum Poznania. Pewnie nie wyróżniałby się dla mnie niczym specjalnym, gdyby nie fakt, że to tu zjadłam pierwsze „poznańskie” sushi i wypiłam pierwszą „poznańską” zupę miso. Do wyboru miałam Sakanę i 77, jednak nie znając wówczas ani jednego, ani drugiego, znając natomiast moje karkołomne próby okiełznania japońskich pałeczek, zawsze wybierałam restaurację ze stolikami. Po czasie porzuciłam oczywiście swoje asekuranctwo i rozpoczęłam niestrudzoną wędrówkę po innych poznańskich sushi barach, znajdując po drodze swoich faworytów i antyfaworytów, żeby do sushi 77 powracać a propos spotkań ze wspomnianą we wstępie parą, która ten lokal uznała za swoją ulubioną restaurację japońską.

Z ulicy wchodzi się do jasnej, podłużnej sali zakończonej częściowo otwarta kuchnią. Żółte ściany, wykończenia z jasnego drewna, delikatne motywy japońskie i jedna wyrazista, okrągła dekoracja z mlecznej płyty podświetlanej delikatnym światłem oraz drewniana podłoga i ruchome, drewniane przepierzenia oddzielające stoliki - to wszystko tworzy pewną stonowaną i schludną całość, nie tracąc przy tym przyjemnego ciepła. Z pewnością nie jest to wnętrze, które można określić jako „trendy” (wybaczcie to wstrętne słowo), dzięki temu jednak czujemy się w nim swobodnie, żeby nie powiedzieć swojsko. Dodam, iż na dole jest jeszcze druga nieco zimna sala, z tego co jednak zauważyłam jest ona wykorzystywana przede wszystkim w przypadku wizyty większej grupy gości.

Z racji kilkuosobowego towarzystwa, z menu wybraliśmy wielki zestaw sushi, starając się w miarę możliwości urozmaicić składniki i rodzaje serwowanych specjałów. Do tego białe wino dla pań, japońskie piwa dla panów i zielona herbata na lepsze trawienie. Sposób podania był przeciętny i nie zachwycał jak na to, że zamówienie złożyliśmy telefonicznie, na kilka godzin przed wizytą w restauracji. Oczywiście wszystko było uporządkowane i na miejscu, jednak przyznam szczerze, że liczyłam na bardziej wyszukaną formę. Samo sushi w smaku było poprawne i w żadnym wypadku nie wyróżniało się ani na plus, ani na minus względem swoich konkurentów. Być może wolałabym nieco większą porcję ryby w makach z grillowanym łososiem, kosztem ryżu (który zasadniczo zwiększał objętość każdego krążka), gdyż tak duże kawałki są nieco kłopotliwe w trakcie konsumpcji. Lekkie, włoskie białe wino (Trebbiano d’Abruzzo) i zielona herbata były miłym dopełnieniem tego posiłku. Po sushi większość zdecydowała się na deser (smażone w cieście ananasy). Ja tym razem odpuściłam, gdyż ananas jest jedną z kilku kulinarnych rzeczy na widok której odechciewa mi się jeść (a smażony w cieście ananas to już brzmi dla mnie jak wyrok). Niestety do wyboru (akurat wtedy) nie było żadnego innego deseru (w trakcie zamawiania sushi dowiedzieliśmy się również, że brakuje jednego ze składników - ośmiornicy zdaję się). Obsługa była sprawna i bardzo miła. Jedynym mniej przyjemnym akcentem był fakt, że od czterech osób wzwyż do rachunku doliczany jest 10% napiwek. Żeby jednak oddać miejscu sprawiedliwość, trzeba przyznać że zostaliśmy o tym poinformowani co najmniej dwukrotnie, w trakcie rezerwacji stolika. Nie zmienia to jednak faktu, że nie pochwalam takich praktyk. Cztery osoby przychodzące na kolację, to obok pary restauracyjny standard. Wolałabym gdyby obowiązek napiwku obejmował wszystkich bez wyjątku, lub był naliczany wyłącznie w przypadku dużych kilkunastoosobowych grup, które wymagają opieki dodatkowej osoby z obsługi.

Podsumowując sushi 77 nie rozczarowało mnie, jest jednak kolejnym sushi barem, który być może nie jest dla mnie nr 1, ale który od czasu do czasu mogę z przyjemnością odwiedzić.

Jedzenie: 4
Obsługa: 4
Wystrój: 4
Jakość do ceny: 4-


ON:
Tym razem, jubilaci nie tylko zaprosili nas do stołu, ale poprosili również, abyśmy to my złożyli zamówienie na sushi (że niby lepiej się na tym znamy i takie tam uprzejmości). Studiując ulotkę z menu, po którą wpadliśmy wcześniej do lokalu (oferta w internecie jest nie do końca aktualna) szybko odpuściliśmy zestawy, które wydawałyby się naturalną koleją rzeczy przy takiej okazji. Jak dla mnie upust na zestawach jest zbyt skromny, abyśmy świadomie godzili się na tyle jednoskładnikowych maki oraz najuboższych wersji nigiri. Tyczy się to zresztą nie tylko Sushi 77, ale także i innych znanych mi sushi barów, które chyba odkryły dość szybkie i łatwe źródło zysków przy okazji wizyt mniej wybrednych klientów. Jasne, że w zestawie sushi set premium party mamy 52 kawałki w cenie 169 zł, a osobno wyszłoby to 206 zł, ale osobiście chciałbym spróbować coś więcej i żal mi wydawać pieniądze (nawet nie swoje i nawet po przecenie) na maki z ogórkiem, czy nigiri z omletem. Idąc tym tropem zamawialiśmy potrawy ciut ciekawsze, aczkolwiek na tyle klasyczne, aby wszyscy przy stole byli zadowoleni.

Wnętrze 77 to dla mnie mała zagadka. Moim zdaniem nie za bardzo bowiem warunki lokalowe nadają się akurat na sushi bar. Na poziomie ulicy mamy wąską, długą, jasną salę na 8 stolików. Fajny patent, to dwie drewniane przegródki z zasuwanymi roletami. Dzięki temu choć część gości może poczuć bardziej intymną atmosferę, nawet w przypadku panującego w lokalu tłoku. Mniej podoba mi się natomiast to, że sushi przyrządzane jest nie na moich oczach, a w niedostępnej kuchni na zapleczu. Zupełna zagadką, a zarazem nieporozumieniem jest zaciemniona, pozbawiona jakichkolwiek japońskich akcentów i chyba tymczasowo wyłączona z użytku sala w piwnicy, którą zwiedziłem na dziko przy okazji zejścia do toalety. Nie rozwiązujmy jednak zagadek, tylko pozostańmy w jasnej sali za przegródką i cieszmy się doborowym towarzystwem :)

Podana mi na wstępie zupa misoshiru była, jak najbardziej poprawna i nie odbiegała od poznańskich standardów w tej kwestii. Dziwić może jedynie dość spory przeskok cenowy (aż o 100% z 7 do 14 złotych) między misoshiru, a misoshiru z łososiem. Główna ucztą było jednak 11 kompozycji sushi w 88 kawałkach. Podobnie jak w przypadku zupy, narzekać na smak bynajmniej nie mogę. Lubię bardzo sushi i zawsze zjem je z apetytem, jeżeli tylko nie zostanie spartaczone. Nie mogę jednak orzec, że wyróżnia się ono smakiem na tle poznańskiej konkurencji. Przypomnę jedynie swoje mgliste skojarzenie, że sushi to przypomina bardziej to serwowane w Matii, Goko i Kuro by Panamo, niż to podawane w Sakanie oraz Violet Sushi & Yakitori. Dopowiem też, że w przypadku 77 - im bardziej bogaty kawałek, tym bardziej mi smakował, a im uboższa jego wersja, tym trudniej było go docenić. W innych sushi barach potrafię przykładowo rozkoszować się smakiem zwykłego nigiri z łososiem, a w 77 potrzebuję do tego california roll z węgorzem. W kwestii deseru, każdy lokal  (jest to sieć notowana na warszawskiej giełdzie) posiada własny specjał, a w Poznaniu jest nim ananas smażony w tenpurze. Brzmi zachęcająco, jednak ja delikatnie odradzam wszystkim tym, którzy tak jak ja, nie lubią ciężkich deserów. Brzmi i wygląda jak ananas, ale konia z rzędem temu, kto nie poczuję smaku opitego tłuszczem pączka ;) Ostatecznie przyznaję 4 za zupę, 4 z delikatnym plusikiem za sushi oraz 3 za deser.

Sushi 77, to już szósty oceniony przez nas sushi bar i szczerze powiem, że gdybym miał z nich wybierać, to nie znalazłby się w pierwszej czwórce. Uczciwie jednak przyznam, że towarzysząca nam para jubilatów uznaje ten przybytek za najlepszy w Poznaniu, a wiem, że byli co najmniej w trzech. Być może to kwestia tego, że wolą usiąść przy stolę, a ja lubię gdy sushi przygotowywane jest na moich oczach? Może też kwestia odmiennych oczekiwań wobec smaku tej potrawy? Sam nie wiem, ale obiecuję, że jak już się dowiem, to podzielę się tym z Wami :)

Jedzenie: 4
Obsługa: 4
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 4-


POST SCRIPTUM:
W lutym odwiedziliśmy ponownie Sushi 77 (już bez aparatu), korzystając przy tym z promocji "All you can eat!" za 49 złotych od osoby. Oferta okazała się nadzwyczaj ciekawa i z pewnością wrócimy na nią wkrótce z aparatem, aby szczegółowo zrelacjonować Wam jej założenia :)

KOSZTORYS DLA 5 OSÓB:
Zupa misoshiru x 4 - 28 zł.
4 szt. nigiri sake - 22 zł.
2 szt. nigiri maguro - 15 zł.
2 szt. nigiri ebi - 13 zł.
2 szt. nigiri ikura - 17 zł.
18 szt. philadelphia futomaki - 51 zł.
12 szt. grill futomaki - 38 zł.
12 szt. ebi futomaki - 38 zł.
12 szt. unagi futomaki - 38 zł.
8 szt. california roll z awokado - 50 zł.
8 szt. california roll z łososiem - 54 zł.
8 szt. california roll z węgorzem - 58 zł.
Ananas tenpura  x 2 - 22 zł.
Piwo Kirin 0,33 x 2 - 20 zł.
Karafka wina Trebbiano di Abruzzo 0,25 x 2 - 30 zł.
Dzbanek herbaty zielonej - 7 zł.
Sok pomarańczowy - 5 zł.
Serwis - 50,6 zł.
Suma: 556,6 zł.

KOSZTORYS DLA 2 OSÓB:
Zupa misoshiru - 7 zł.
2 szt. nigiri sake - 11 zł.
2 szt. nigiri ikura - 17 zł.
6 philadelphia futomaki - 17 zł.
6 szt. grill futomaki - 19 zł.
6 szt. unagi futomaki - 19 zł.
4 szt. california roll z łososiem - 28 zł.
4 szt. california roll z węgorzem - 29 zł.
Ananas tenpura - 11 zł.
Piwo Kirin 0,33 - 10 zł.
Karafka wina Trebbiano di Abruzzo 0,25 - 15 zł.
Suma: 183 zł.

PS Dla dwójki z nieobecnych zamówiliśmy (na wynos) zestaw 18 szt. futomaki w cenie 51 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.88

ADRES: Poznań, ul. Woźna 10
INTERNET: www.sushi77.com

Bookmark and Share

6 komentarzy:

Anula pisze...

nie jest to moje ulubione miejsce na jedzenie sushi ale cóż to jedynie sieciówka, największym plusem jest powtarzalność potraw w każdym mieście. mam tam swoja ulubioną zupę z wołowiną i moge tę samą zjeść w warszawie.
wasza ocena jest jak najbardziej trafna.
pozdr

ewww pisze...

Dla mnie Sushi 77 pozostanie ulubioną resauracją ze względu na najniższe ceny. Uwielbiam sushi ale moje podniebienie nie jest aż tak wyrafinowane aby za taką samą porcję w Sakanie płacić 20-30zł drożej... A recenzja moim zdaniem bardzo dobra, jak zresztą wszystkie Wasze!:)
ps. dzięki za info o 10%napiwku, dobrze takie rzeczy wiedzieć wcześniej.

Anonimowy pisze...

O, dzięki za usunięcie komentarza. Chciałam być miła i podzielić się z wami niusem, który uznałam za interesujący dla was. Sama wybieram się na te warsztaty i pomyślałam, że ich recenzja byłaby ciekawą wskazówką. Fajnie, dzięki za cenzurę. Dobrze wiedzieć, że tego typu informacje was zupełnie nie interesują.

Zjeść Poznań pisze...

Interesuje nas wszystko co dotyczy poznańskiego świata kulinarnego, w tym wspomniane przez Ciebie warsztaty sushi. Naszym priorytetem jest jednak wyraźne oddzielenie reklamy od zawartości bloga. Właśnie dlatego w formularzu komentarzy prosimy, aby nie zamieszczać w nich adresów stron WWW oraz sformułowań reklamowych. Bylibyśmy wdzięczni za uszanowanie tej prośby, a póki co pozostaje nam konsekwencja w działaniu i usuwanie podobnych zapisów. Nie zatem cenzura, a ochrona przed kryptoreklamą.

Anonimowy pisze...

Ciekawe, następnym razem (gdyby miał nastąpić, ale po skutecznym zniechęceniu - nie wydarzy się) przekazałabym wam (i innym potencjalnie zainteresowanym) info telepatycznie. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Witam i pozdrawiam autorów bloga - odwalacie kawał dobrej roboty :-) Niestety, ja nie polecam Sushi 77 z prostego powodu: każda suszarnia która spowoduje zatrucie pokarmowe jest dla mnie spalona, tu zawinił kalmar. Być może kombinacja jedzeniowa była dla mnie zbyt ciężka, ale AŻ TAKIE zatrucie nie pojawia się z powodu przejedzenia - tylko z powodu nieświeżego mięsa. Samo sushi jest tam bardzo przeciętne, ryż moim zdaniem nie jest zakwaszony jak trzeba (choć ponoć Japończycy lubią taki mniej słodki...)... ale byłam tam już z 1,5 roku temu i bardzo możliwe że się poprawili, moje znajome -fanki sushi- często tam bywają i bardzo sobie lokal chwalą. Z tego co wiem mają sporo ciepłych dań i może na nie się skuszę - na sushi na pewno nie. Zastanawiałam się czy pisać o tym, bo nie chcę im psuć opinii (możecie komentarza nie publikować jak chcecie), ale może dzięki temu będą staranniej wybierać ryby i owoce morza do sushi...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...