wtorek, 15 listopada 2011

Gospoda ZAPIECEK / Bar METKA (po "Kuchennych rewolucjach") / ocena 3.41

Jak tradycja, to tradycja. Skoro opisaliśmy na blogu wrażenia po przemianie tawerny Kapetanis oraz knajpki Indian Ocean, to i bar Metka trzeba było nam odwiedzić. W końcu to właśnie te trzy przybytki reprezentowały nasze miasto kolejno w pierwszym, trzecim i czwartym sezonie Kuchennych Rewolucji Magdy Gessler.

PS Metka właściwie będzie dopiero reprezentować, gdyż emisja odcinka wciąż przed nami.


ONA:
Jedno z moich wspomnień dotyczących baru Metka (wtedy jeszcze była to gospoda Zapiecek) wiąże się z recenzją pary z Warszawy, która spędzając weekend w Poznaniu, z braku znajomości lokalnych restauracji wybrała pierwszą napotkaną, czyli Zapiecek. Recenzja nie należała do napawających optymizmem, ale pamiętam, że pomyślałam wtedy „trzeba mieć niezłą fantazję żeby przyjechać na kilka dni do Poznania i wybrać się na kolację do Zapiecka”. Tę anegdotę przywołuję tylko dlatego, że sama Zapiecka nigdy nie odwiedziłam, nigdy nawet nie byłam bliska żeby tam cokolwiek zjeść, widocznie zabrakło mi stołecznej fantazji.

Jeszcze zanim trafiliśmy do Metki do naszych uszu zaczęły docierać informację, że Magda Gessler postanowiła urządzić tu pierwszy poznański „tapas bar” z lokalnymi specjałami (choć nie wiem czy ostatecznie nie wyprzedził go ten z Wrocławskiej). Mając przed oczami Przekąski Zakąski Adama Gesslera przygotowałam się na to, że w Metce skuszę się na kilka niewielkich, typowo polskich smakołyków, które okraszę kieliszkiem wódki. Perspektywa tyleż niepokojąca co miła. Rzut oka na menu i wnętrze lokalu zweryfikował jednak moje oczekiwania. Karta przypominała typowe menu restauracyjne, a i wnętrze Metki  nie zachęciło do wieczoru przy zakąskach i wódce. Ostatecznie zdecydowałam się na dwie przystawki – pyry z gzikiem oraz wątróbkę z jabłkiem (do której domówiłam zestaw surówek – warzywna obsesja mi nie minęła). Pyry z gzikiem były nawet nie najgorsze, choć odwołując się do klasyki gatunku,  ziemniaki powinny zostać ugotowane w mundurkach. Niestety nie były, co gorsza były odgrzewane (co niewątpliwie skróciło czas oczekiwania na posiłek). Kolejną przystawką była wątróbka z jabłkiem. To co rzucało się na pierwszy rzut oka to niedźwiedzia porcja tego dania. Zresztą już pyry z gzikiem sprawiły, że poczułam się najedzona, ale to co podano mi na drugie danie sprawiło, że przez następne 24 h Marcin nazywał mnie niedźwiedziem. Pomijając humorystyczny wymiar całego zdarzenia,  byłoby miło gdyby obsługa uprzedzała, że te dwie zamówione przeze mnie  przystawki to sporo nawet jak na rosłego mężczyznę. Co do wątróbki (bo w sumie spróbowałam niewiele poza nią)  mogę powiedzieć tyle, że była sprężysta i przyprawiona bardzo solidną porcją majeranku, a kawałki kruchego, lekko przesmażonego jabłka fajnie przełamywały majerankową dominację. Nieco ciekawszy od wątróbki był deser – jabłka na ciepło z lodami i śmietaną czyli bardziej oryginalna wersja szarlotki (przypominało to domowy kisiel z kawałkami świeżych jabłek). Mimo moich oporów jedzenie okazało się zjadliwe, a w kontekście ceny nawet  w pewnym sensie atrakcyjne. Mimo to, rewolucji tej nie mogę ocenić jako w pełni udanej. Metka sprawia wrażenie, że wraz z programem Pani Gessler zmieniła tylko nazwę. Jedzenie niczym nie zaskakuje, wystrój mimo ciekawych akcentów związanych ze starym Poznaniem wprawia raczej w melancholię (minus za duży, włączony telewizor na barze oraz okropny, przytłaczający sufit). Liczyłam, że tym razem Magda Gessler posłużyła się szóstym zmysłem i stworzyła tu mekkę dla tych, którzy spóźnili się na nocny autobus na Kaponierze i chcą coś przekąsić lub wstąpić na ostatni lub kolejny kieliszek mocniejszego trunku. Niestety hybryda, która powstała po rewolucji przypomina raczej coś pomiędzy barem mlecznym, a smutną knajpa z piwem. I choć jedzenie nie było złe,  to nie jestem w stanie wymyślić motywacji, która mogłaby mnie do Metki jeszcze kiedyś zaprowadzić. Również obsługa nie zachęca do ponownych odwiedzin. Pani w sumie była miła, ale czas oczekiwania na rachunek (dobre 20 minut od zjedzenia deseru) w świetle tego, że byliśmy jedynymi klientami, jest raczej jej słabszą stroną.

Myślałam, że rewolucja w Zapiecku/Metce będzie powiewem świeżości w Poznaniu. Ot, taki swojski zakąskowy bar z tatarem, metką, śledziem i dobrze schłodzoną wódką, a to wszystko odcedzone z nieco „lanserskiego” klimatu Przekąsek Zakąsek. Niestety wyszło nijako, choć może Magda Gessler będzie miała inne zdanie w tej kwestii.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 3
Wystrój: 3
Jakość do ceny: 4-



ON:
Zajrzałem kiedyś do gospody Zapiecek i choć nie pamiętam szczegółów, to jednak miejsce nie mogło mnie specjalnie ująć, skoro nie zdecydowałem się pozostać, aby zamówić tam posiłek. Punktów odniesienia nie mam zatem zbyt wiele, ale może to i lepiej, bowiem oceniam wyłącznie stan obecny.

Wnętrze z pewnością zostało odnowione, ale wydało mi się zbyt chłodne w odbiorze (choć nie widać tego akurat na zdjęciach), a ponadto pozostaje zbitką jakiś nie do końca zrozumiałych dla mnie pomysłów. Nie wiem, czy bardziej miała to być restauracja, sportowy pub, czy może dyskoteka. Niech każdy oceni to sam, a ja tymczasem przejdę do wyobrażeń posiłku,  jakie miałem przed wizytą. Wypróbować zamierzałem pięć różnorodnych zakąsek, licząc przy tym, że za cały ich zestaw zapłacę nie więcej niż 40 złotych. Ostatecznie mój zestaw kosztował mniej, niż zakładałem, ale zamówionych pozycji nie było pięć, tylko trzy. Więcej nie dałbym zresztą rady wypróbować, gdyż to co w wyobrażeniach miało być zestawem zakąsek, okazało się na miejscu tradycyjnym obiadem z zupą, daniem głównym i deserem. A wszystko to pomimo tego, że z założenia odrzuciliśmy cześć menu zatytułowaną "Zestawy obiadowe".

Cała karta zrobiła na mnie wrażenie dziwnie monotematycznej. Bronił się tylko wybór zup (każda za 5 złotych), gdyż były wśród nich m.in. takie specjały, jak czernina, gulaszowa i żurek. Blado wypadał za to główny gwoźdź programu, jakim miały być przekąski. Brakowało mi tatara, czy też śledzi, które są klasykami podobnych przybytków w Polsce. Ostatecznie zamówiłem zupę gulaszową, kaszankę smażoną z cebulą i jabłkiem, a także wspólny z Anią deser - lodową szarlotkę. Najlepsza była zupa. Gęsta, prawdziwa, pikantna i rozgrzewająca, a do tego z chudym mięsem, co akurat mi odpowiadało. W gwoli ścisłości - nie było to żadne wielkie uniesienie kulinarne, ale całkiem przyzwoita strawa. Kaszanka zbytnio zupie zresztą nie odstawała. Była dobrze przysmażona - z chrupiącą skórką i miękka w środku, aczkolwiek tutaj pozytywne wrażenie niwelowała dość kiepskiej jakości musztarda. Najsłabiej  moim zdaniem wypadł jednak deser, który akurat był najdroższy. Szumnie nazwany został lodową szarlotką. W rzeczywistości były to lody śmietankowe z jabłkami na gorąco, bitą śmietaną i polewą czekoladową. Reasumując, przyznaję 4 za zupę, 4= za kaszankę i 3 za lody, przy czym dodam jeszcze dwie uwagi, aby zobrazować pewne niuanse. Po pierwsze, jedzenie nie jest złe, choć karta mogłaby być znacznie ciekawsza. Po drugie, atrakcyjność jedzenia  wzrasta jeszcze bardziej, gdy zważymy na jego ceny. Nie ma bowiem znowu zbyt wielu lokali z obsługą kelnerską, w których można usiąść przy stoliku i za 17 złotych zamówić kompletny posiłek (zupę, jedną z solidnych przekąsek i herbatę).

Odnośnie obsługi, krótko tylko wspomnę o długim oczekiwaniu nie tyle na rachunek, co w ogóle na widok Pani kelnerki, aby ją o ten rachunek móc poprosić. Rozpiszę się za to o innym widoku obsługi. Tak się bowiem składa, że obok Metki przejeżdżam dwa razy dziennie i przyznam, że obsługę widzę nadzwyczaj często. Nie jest to jednak widok, specjalnie zachęcający do odwiedzin, gdyż personel  - czasem sama Pani kelnerka (inna niż ta, która nas obsługiwała), czasem kucharz, a niekiedy obydwoje - siedzą wówczas na murku, tuż przed wejściem i palą papierosy. Ciekaw jestem, co by się stało, gdyby wychodzący zza rogu klient wszedł nagle do restauracji? Zapewne, pospiesznie zgasiliby papierosy, weszli za nim do środka, zaczęli obsługę i nie widzieli w tym żadnego problemu. Nie wiem, czy Was też razi takie zachowanie, ale dla mnie jest to całkowicie nieprofesjonalne, a nawet nie do końca normalne.

Gdybym miał uszeregować wrażenie, jakie zrobiły na mnie poznańskie rewolucje, to Metka wypadłaby najsłabiej. Zauważam rzecz jasna pewne plusy, ale nie wróżę lokalowi świetlanej przyszłości w obecnym kształcie. Nie wróżyłem jej jednak i Zapieckowi, a bądź co bądź, gospoda przetrwała lata.

Jedzenie: 3+
Obsługa: 3
Wystrój: 3+
Jakość do ceny: 4


KOSZTORYS:
Pyra z gzikiem: 8 zł.
Wątróbka drobiowa z cebulą i jabłkiem: 8 zł.
Zestaw surówek: 5 zł.
Zupa gulaszowa: 5 zł.
Kaszanka smażona z cebulą i jabłkiem: 8 zł.
Lodowa szarlotka (lody, bita śmietana, jabłka na gorąco, polewa): 12 zł.
Herbata Ahmad x 2 (zielona i miętowa): 8 zł.
Suma: 54 zł.

ŚREDNIA NASZYCH OCEN: 3.41

ADRES: Poznań, ul. Zeylanda 6/1
INTERNET: brak strony www

Bookmark and Share

42 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trzeba było spróbować zupy ziemniaczanej i pierogów, które są genialne. Również moi znajomi uważają taki zestaw za hit. Przed wybraniem się do lokalu proponuę mały research np. w internecie, a nie zamawianie na chybył trafił.

Anonimowy pisze...

A dlaczego nie zamawianie na chybił trafił??...chyba mały odsetek gości, idąc do restauracji z pustym żołądkiem, wertuje najpierw strony internetowe danego przybytku..Ludzie...

Anonimowy pisze...

Szczerze mówiąc o tym, że na rogu ulicy, za niepozornymi drzwiami w obniżeniu, jest knajpa, dowiedziałem się właśnie dzięki temu, że widuję tam kucharza (w fartuchu!) na papierosie... Drugim spostrzeżeniem był widoczny z ulicy duży telewizor. Wszystko to sprawiło, że Zapiecek vel Bar Metkę ulokowałem w kategorii "knajpa z piwem i piłką nożną". Ja podziękuję.

Anonimowy pisze...

Research tylko dlatego, że w każdej knajpce są dania, z których ona słynie i warto chociaż spróbować jednego z nich. Zwłaszcza gdy prowadzi się blog aspirujący do miana opiniotwórczego. Pisząc o poznańskich lokalach trzeba się wykazać małym rozeznaniem, co i gdzie warto zjeść. W wielu recenzjach tego nie widać. Ja opieram się na opiniach znajomych. Tam są dobre pierogi, tam pizza i dlatego pierwsze danie w danym lokalu wybieram na podstawie takich poleceń. Dopiero poźniej zaczynam sam eksperymenty.

Zjeść Poznań pisze...

Obiecujemy, że jeśli następnym razem odwiedzimy bar Metka, zamówimy zupę ziemniaczaną i pierogi. Przy okazji, fajnie by było, gdybyś podesłał w komentarzu link do strony internetowej, na której polecane są owe specjały, gdyż my do takich materiałów nie dotarliśmy.

Anonimowy pisze...

Wystarczy fb i dobrzy znajomi.

Anonimowy pisze...

Widok obsługi palącej papierochy przed lokalem totalnie przekreśla knajpę. Spoko, kliencie, skoro już przyszłeś, to zgaszę ćmika przyduszając paluszkami do popielniczki i zaraz tymi samymi paluszkami zrobię ci papu. Fuj.

Anonimowy pisze...

Ja jestem zdania, że idę do baru, czy restauracji żeby zjeść to na co mam ochotę w danej chwili i chcę, aby to było dobre. Oczywiście warto dowiedzieć się co w danym miejscu jest uznawane za wyśmienite, ale jeżeli chcę spróbować coś innego to tak właśnie zrobię.

Anonimowy pisze...

Byłam w Metce i właściwie po zerknięciu w menu odechciało mi się tam jeść. Ostatecznie zjadłam pyry z gzikiem (które niby miały być specjałem..., więc drogi/a Anonimowy rozeznanie było) Oczywiście na powrót kelnerki, mimo pustki w lokalu, czeka się 30 min. Pyrą z gzikiem daleko do tych z Pijalni. W ogóle Metka nie przypomina tapas baru/ Zero klimatu, kiepska obsługa.
Poza tym nie widzę nic złego w zamawianiu tego, na co ma się ochotę :/

Anonimowy pisze...

jesli jakas knajpa z czegos slynie, to rola obslugi jest danie polecic...

Anonimowy pisze...

Osobiście uważam że w Metce jedzenie jest bardzo dobre. Zupa gulaszowa czy ziemniaczana- rewelacja! Tak samo pierogi czy pierś z kurczaka w sobie kurkowym. Fajne miejsce na spotkanie z przyjaciółmi. Klimat też mi się bardzo podoba. Co do obsługi- byłam w Metce już parenaście razy i nie spotkałam się z tym żeby kelnerka była niemiła. Musze przyznać że są bardzo sympatyczne. Na zamówienie czy rachunek też nie musiałam długo czekać. Osobiście jestem bardzo zadowolona i z tamtejszej kuchni i z obsługi. Bo spotkałam się z lokalami gdzie kelnerka nawet się nie uśmiechnie, a porcje jedzenia nie są warte swojej ceny. Metka jest miejscem gdzie zawsze chętnie wracam. Jedyny minus jest taki że dość często jest wcześnie zamykana.

Anonimowy pisze...

OSOBISCIE UWAZAM ZE TEN BAR JEST DO BANI KUCHARZ Z PAPIEROSEM PRZED LOKALEM OBSLUGA BANKOWO Z BRAKIEM WYKSZTALCENIA W KIERUNKU KELNERSKIM
CO DO JEDZENIA TO SORRY ALE PODZIEKUJE BYLEM STRASZNIE GLODNY I JAKOS ZJADLEM POLOWE CHUBA ZE SZEF KUCHNI MIAL KIJOWY DZIEN I JEDZENIE MU NIE WYSZLO JEDNAK NA TEATRALNYM JEST MOZLIWOSC ZJEDZENIA DOBREJ ZAPIEKANKI I TAM ZAWSZE SMAKUJE OGOLNIE BAR METKA BEDE OMIJAL SZEROKIM LUKIEM

Anonimowy pisze...

BAR JAK BAR ALE KLIMAT MOGLBY MIEC TROSZKE LEPSZY
OGOLNIE CZUJE SIE TAM PRZYTŁOCZONA KELNERKA KTÓRA MNIE OBSŁUGIWAŁA W DOŚĆ NAZWE TO PO LUDZKU DOŚĆ OBRZYDLIWIE MERDAŁA BUZIĄ JAK BAWIŁA SIE GUMĄ Z KUCHNI DOBIEGAŁY WIECZNIE JAKIES SMIECHY
DOŚĆ CZESTO BYŁO TEZ SŁYCHAĆ PRZEKLEŃSTWA DODAM ZE BYŁAM TAM Z DZIECKIEM
TAKI BAR TO NAWET P.GESSLER BY SIE ZAŁAMAŁA MOZE UKRYTA KAMERA POWINNA BYĆ PO TO BY PRACOWNICY FAKTYCZNIE ZACHOWYWALI SIE JAK NA CODZIEŃ
JESLI CHODZI O JEDZENIE TO W SKALI 0-10 DAJE 4+

Anonimowy pisze...

Właście... Dzisiaj premiera odcinka z Metką w roli głównej. Jeśli okaże się, że rewolucja się udała będzie ubaw. Przechodząc obok metki nie ma żadnej różnicy - tak jak w zapiecku - w środku pusto (no może po zwiastunie jakiś 1 stolik zajęty przez ciekawych) a obsługa jara przed knajpą.

Anonimowy pisze...

Bardzo ale to bardzo fajna kelnerka w tej "Metce"..jutro jade do Poznania :)do niej:)

Anonimowy pisze...

niby ładnie i smacznie, ale brudno u nich było strasznie... na pewno jedno porządne sprzątanie nawyków nie zmieni, więc moja noga tam nie postanie!

Anonimowy pisze...

a ja właśnie obejrzałam rewolucje w TVN, a nawet nie wiedziałam,że to Magda G zrobiła z Zapiecka Metke!
Studiuje chemie i czesto wpadamy do Metki na jedzenie! jest przede wszystkim tanio i można się najeść, co dla mnie jest super! Co do smaków, to każdemu smakuje coś albo nie, zamawiamy to co lubimy! co do komentarzy na temat kelnerek, to dla nas zawsze są miłe, a jeśli palą papierosy to ich sprawa. Czasami jak tam wchodzimy to rzeczywiście palą przed Metką,ale za każdym razem widzę jak kucharz ręce myje! polecam Metke

Anonimowy pisze...

Wcześniej pisałem, że z powodu kucharzy wystających na papierosie przy wejściu nigdy tam nie zawitam. Dziś po obejrzeniu Kuchennych rewolucji zmieniam zdanie. Wszystko fajnie ale w oczy rzuciło mi się, że wszyscy zaangażowani w to miejsce sprawiają wrażenie bardzo sympatycznych. Obym się nie pomylił i nie żałował zmiany decyzji.

Anonimowy pisze...

To ci dopiero. Przechodzę koło tego baru codziennie do pracy i z pracy. Dopiero po obejrzeniu "Kuchennych rewolucji" zauważyłem że zmienił się szyld nad drzwiami. Ceny w menu nie szokują więc może się tam wybiorę...

Anonimowy pisze...

widze ze szef kuchni bardzo puchł gdy mial cos odpowiedziec Pani G.
a fajnie w koncu ktos kto wie wiecej od niego
skoro tak sie ta knajpka zmienila to moze i szefa Błażeja wymieni na innego
jestem pelen podziwu dla pomocnika kucharza widac bylo ze chlopak sie stara i kuma o ci chodzi
Pan Błażej widac bylo jak tylko czuł sie tam najwazniejszy
najlepsze ze taki z niego znawca ale na pytanie co to kuchnia poznanska to juz wymiekl
moim zdaniem dawny ZAPIECEK obecny bar METKA skazany jest na knajpe z piwem
beznadzieja i tyle

Anonimowy pisze...

Jestem z Wrocławia i nie kojarze Baru podobnego - czyli wódeczka, przekąska, jakis bigosik czy wątróbeczka. Wszędzie są nadęte restauracje.

Jedyny luzacki lokal - Highlander - został po wielu latach funkcjonowania, zamknięty i zamieniony na jakiś gyros bar.

Zdaje sobie sprawę że prawdopodobnie ta zmiana w Metce nie przetrwa wiecznie, ale szczerze, chętnie bym się tam wybrał / wygląda sympatycznie, i może tak być o ile nie zamieni się w zwykłą wódkarnię z zagrychą (tzw lorneta i meduza hehe :-)

Anonimowy pisze...

ale z tym czekaniem na rachunek to jakś ściema - przecież zawsze można wstac podejsc do kasy i zaplacic. Napewno bym nie czekal nawet 10 min.

Anonimowy pisze...

dzis bylam tam i powiem jedno tu beda przychodzic tylko ludzie z przypadku i to beda wizyty jednorazowe lokal w stylu baru mlecznego

Anonimowy pisze...

Znam Panią Magdę Gessler i Piotra również.Oglądając program z ich udziałem zauważyłem dużo szczerości i ciepła a to dobrze rokuje temu lokalowi i jego właścicielom.Kierunek działania wydaje się trafiony w dziesiątkę, szkoda tylko, że musi nam poznaniakom podpowiadać to Pani Magda .Tak to już jest, że sprawy z pozoru proste są najtrudniejsze i cale szczęście nie dla wszystkich.
Szacunek Pani Magdo.
Powodzenia Piotrze dla Ciebie i załogi .
Zbyszek

Anonimowy pisze...

Wrocławianinie !
dziwne , że twierdzisz , że nie ma u nas takich miejsc jak Metka. A Przedwojenna czy Setka ?

Anonimowy pisze...

Kilka lat temu trafiło mi się być w Poznaniu na pogrzebie i dalsza rodzina właśnie w "Zapiecku" urządziła stypę. Nie powaliło mnie to wtedy a wręcz byłem zdziwiony że tak straszna knajpa funkcjonuje ale cóż nie ja byłem gospodarzem. Po obejrzeniu kuchennych rewolucji przeraziłem się w jakim syfie musiał być przygotowywany obiad, co najgorsze to że go zjadłem, nie rozchorowałem się ale to może tylko dlatego że był przpity odpowiednia ilością alkoholu. Teraz w Poznaniu mieszka moja córka, pewnie nie długo ją odwiedzę i mam wielką ochotę ten bar odwiedzić, chcę spróbować Waszych Poznańskich speciałów a przede wszystkim bułki z metką. Mam tylko wielką nadzieję że stan sanitarny kuchni jest nadal taki jaki był po rewolucji z p. Gessler.
p.s. kelnerka w tych śmiesznych włosach podobnych do dredów, bardzo ładna, mam nadzieję że jeszcze tam pracuje i bedzie gdy zawitam do metki.

Anonimowy pisze...

Byłam w Barze Metka po kuchennych rewolucjach wyemitowanych w TVN
powiem szczeże,jak bylo tak jest
tyle ze jasniej i w końcu te sciany są normalnego koloru
osobiście juz ten lokal sobie daruje

Anonimowy pisze...

APEL!!!!
Proszę Was, weźcie moje słowa poważnie.Proszę!
Byłem tam 5 dni temu przed meczem Kolejorza żeby spróbować tamtejszej Poznańskiej kuchni której jestem fanem(kuchni , nie knajpy) od dziecka jako rodowity poznaniak.
Zamówiłem pyry z gzikiem. I powiem tak. Pyry jak z parownika, stare i zółte a gziczek, mimo iż powinien byc wilgotny od śmietanki, był suchy jak wiór i bez popicia zaklejał usta:(. Ale to jeszcze nic!!! Siedziałem sam przy stoliku dla 4 osób, więc zaprosiłem do niego dwóch gości, jak się okazało z Wrocławia. Zamówili kopytka z kapustą. Niby bezpiecznie, bo odradziłem im gzik. I UWAGA!!! Jeden pod kapustą znalazł wielki kawał REKLAMóWKI plastikowej.Poinformowałem kelnerkę bo zrobiło mi się wstyd, a ona na to "dlaczego nie zgłosiliśmy tego od razu???". No nie, czekałem tydzień żeby do niej podejść.MASAKRA
Odradzam. A poza tym ludzie, moim zdaniem, szybko się zorientują co to jest za miejsce.Szkoda bo po programie liczyłem na pyszne jedzenie!

Anonimowy pisze...

W pełni popieram treść komentarza powyżej. Zamówiłam pyry z gzikiem i byłam zdziwiona jak można zepsuć tak prostą potrawę?! Dobre pyry świeżo ugotowane są tak smaczne, że można je jeść nawet bez dodatków. Te w Metce smakowały jakby były ugotowane dzien wcześniej....Tragedia.
Zamówiłam także wątróbkę z jabłkami i cebulką- Podano mi jedną wielką czarną maź. Nie dało się rozróżnić, które to jabłko, a która to cebula. Na dodatek jeden z większych kawałków wątróbki po przekrojeniu uwolnił na zewnątrz krew...Nawet nie chciało mi się informować o tym kelnerki. Odechciało mi się wszystkiego. Chciałam zapłacić i raz na zawsze zapomnieć o Metce. Absolutnie nie polecam.

Tomasz124 pisze...

Byłem w sobotę ze znajomymi w tym nieszczęsnym przybytku. Powiem tak była godzina 21:30 w barze panował ogromny tłok rzecz jasna spowodowany zapewne ciekawością po emisji programu. Przejdę do rzeczy znalazł się jeden stolik wolny pierwsze co zwróciło moja uwagę to fakt, że na obrusie znajdowały się resztki jedzenia. Prosząc uprzejmie kelnerkę o wymianę usłyszałem "a to tak bardzo państwu przeszkadza". Jak by tego było mało nie mogliśmy zamówić nawet posiłku ponieważ jak usłyszeliśmy kuchnia dań już nie wydaje można zamówić ewentualnie napoje lub alkohol. Poprosiłem właściciela czy jest możliwość zjeść chociaż bułkę z mętką skoro dań na ciepło nie można już zamawiać na co stwierdził z ironicznym uśmiechem, że niestety nie. Tak się skończyła nasza przygoda z mętką i przyznam,że dawno nie spotkało mnie takie chamstwo ze strony kelnerki. Przypomniały mi się słowa Adama Gesslera powiedział on kiedyś, że nie da się zrobić dobrej knajpy jak coś jest już spieprzone. Albo knajpę robi się od początku dobrze albo w ogóle mentalności ludzkiej nie da się zmienić dziadostwo zawsze zostanie dziadostwem przekonałem się o tym dobitnie

Anonimowy pisze...

TO JEST SZOKUJĄCE - TEGO CZEGOŚ NIE NAPRAWI NAWET PANI GESSLER...o co chodzi?

O Głupotę :) okazuje się że wszystko jeste cac, jest dobre jedzenie, jest ładny wystrój, są dobre ceny i co najgorsze...KLIENCI, a jest ich czasem tak dużo że kuchnia nie ma pełne ręce roboty... i ta historia nie byłaby szczególna gdyby nie jeden niuans...otóż kuchnia ze względu na dużo pracy związanej z obsługą licznych klientów, ZARZĄDZIŁA że od 17-18 godziny kuchnia jest zamknięta i nie wydaje dań, byłem w metce o 16:30, jedzenia odmówiono :)

Usiadłem przy barze, i zagadywałem kelnerkę - popijając wyłącznie serwowane na ów czas napoje, która zdradziła mi że kucharze Uwaga:
Muszą mieć czas na odsapnięcie
Trzeba dokupić składniki bo się pokończyły

Właścicielu baru METKA, czas na "Umysłowe Rewolucje" czas kuchnie i siebie wysłać do szkół.

Anonimowy pisze...

hmmm ciekawe czy w restauracji z prawdziwego zdarzenia tez kuchnie zamykaja
tak sie sklada ze bylem swiadkiem jak mlody szef strasznie oczernial P.Magde G.
kobieta chce im pomoc a on ma to gdzies
żal mi kolesia
moze powinien zmienic zawod i przejsc do redakcji plotek
polecam mu to goraco
tak czy owak
knajpa tragiczna pyry z gzikiem totalny szmelc
kucharzyk na koncu odcinka mowi ze jednak cos potrafi ale z potraw jakos ciezko to zauwazyc
wracaj do szkoly albo niech jakas kobieta z rodziny nauczy cie robic ten gzik moze bedzie jadalny
a nie suchy jak 90dniowy
aha i jeszcze jedno szefie mnie tez to bardzo poruszylo
ze myslac ze dobrze zjem okazalo sie inaczej

Anonimowy pisze...

Byłam ostatnio w barze Metka i jestem rozczarowana i rozgoryczona!! Program Magdy G. pieknie przedstawil lokal, zachecal i zapraszal... Szczegolnie te niskie ceny zachecaja mlodych ludzi do odwiedzin... A jak sie tam pojawilam to zastalam... niemila kelnerke, ktora cos burczala pod nosem, nie uprzedzila przed zamowieniem, ze czegos nie ma i nie da sie zrealizowac tego zamowianie, a w koncu to nalezy do jej obowiazkow, a przy tak okrojonym menu to jest wrecz przykre. Z chlopakiem zamowilismy piwo w butelce, bo jakos wychodze z zalozenia, ze piwo z "kija" jest pewna mieszanka piwo + woda, wiec lepiej placic za cos co jest piwem. Pani zamiast przyniec piwo w butelkach i dwie CZYSTE szklanki, przyniosla piwo w szklankach... szklanki byly brudne, doslownie lepily sie od wszystkiego... WSTYD ZA TAKIE COS!! Chodz widac bylo, ze piwo schodzi tam jak cieple buleczki (niska cena zacheca do takiego czegos) wiec CZYSTA SZKLANKA to powinna byc PODSTAWA, ale widac ie kazdy uwaza cos takiego za standard. Piwo mimo, ze bylo ze szklanki bylo dolewane z czyms.... a moze bylo mieszanka zlewek... Osobiscie wole nie myslec co to bylo...
Jedzenie bylo smaczne, tu siee nie rozczarowalam... ale przy brudnym stole nawet bardzo wykwintne danie straciloby swoj smak...
Lokal ponury... jakos tak chlodny...
A kelnerka ciagle naburmuszona... Wszystko robila w tempie zolwim... I nastepna zasada dobrego lokalu... dania dla dwoch osob podaje sie razem... a nie ze jedna osoba czeka i kolacja bardz przekaska mu stygnie, to takie proste zasady... a jednak jak wiele daja.
Glownym powodem moich odwiedzin byla reklama w tv i zachecajaca byla tez wodka, ktora miala byc po 4zl, ale tylko w programie chyba tak bylo, bo w rzeczywistosci po obejrzeniu menu okazalo sie, ze za jeden kieliszek trzeba bylo zaplacic 8zl.
A kelnerka wciaz niemila... Ona zostawiala sobie wiele do zyczenia. Tempo, usmiech, informowanie klientow i sama obsluga.
Wiec moral tej bajki krotki i niektorym dobrze znany, wiecej juz sie tam nie pojawie. To byla jednorazowa wizyta w moim wykonaniu.

Anonimowy pisze...

Natalia pisze.....
A JA WLASNIE UWAZAM,ZE BAR METKA NIE JEST TAKI STRASZNY....ZAPROSILAM MOJA SIOSTRE I ZAMOWILYSMY KOPYTKA Z KAPUSTA,CHLEBEK Z LEBERA DODAM WSZYSTKO SMACZNE I BYLO OK!!!!!MINUS METKI- SMIERDZACA TOALETA BUUUUU!!!!!!NAPRAWDE ODSTRASZALA....

Anonimowy pisze...

Z komentarzy wynika, że chodzicie tam jeść dlatego, że jest tanio a nie dobrze.

Mogą wam podać na brudnym stole, na brudnej zastawie, w smrodzie dymu papierosowego, z grymasem kelnerskiej niechęci, ale, że tanio, to nie wypada krytykować, tylko zjeść i podziękować.

Owszem, ceny obiadów w restauracjach są odstraszające dla przeciętnego mieszkańca.
Przez co mamy ogromną rotację w lokalach - ile restauracji zachwalanych na tym blogu już nie istnieje, zmieniło właściciela czy lokalizację?

Ale mamy pozytywne przykłady, jak np. restauracja na ul. Czechosłowackiej.
Szkoda, że nie ma czegoś w tym stylu bliżej centrum...

Anonimowy pisze...

Byłem. Nie chce mi się nawet komentować metki, bo wszystko, co negatywne, zostało już o tym ,,barze'' powiedziane. A jak ktoś chce spróbować dobrej, poznańskiej kuchni w czystym, ,,porzundnym'' lokalu to są inne fajne miejsca. Ja polecam np. Pyra-bar na Strzeleckiej.

Anonimowy pisze...

Witam!
Niedawno zawitałem pierwszy raz w życiu do Poznania (nie powiem - ładne miasto!).
Punktem "strategicznym" pobytu było wybrać się do Baru "Metka" :)
Byłem w tym barze dwa razy i powiem krótko: "szału nie ma" :(
Owszem - potrawy jak najbardziej smaczne i "zjadliwe" ale bez jakichś tam rewelacji!
Tak więc Pani Magda Gessler dała temu barowi tylko reklamę a obsługa z tym wiadomo co zrobiła.
Znam wiele punktów, które bija na głowę ten "bar" i to pod każdym względem.
Na poważny minus zasługuje atmosfera: fakt, ze jest ciasno trochę ale po co włączać hałaśliwie tv skoro nikt go poza obsługą nie ogląda?
Druga sprawa: jak to możliwe, że w sobotni późny wieczór o godzinie 21:30 już dawno kuchnia jest nieczynna?
Ogólnie to NIE POLECAM - lepiej przejść nieco się w kierunku starówki i tam znaleźć duuuuużo lepsze lokale.

Anonimowy pisze...

Nie mam odniesienia co było przed "rewolucjami" ani też do tego jak długo jedzenie utrzymywało w Metce swój "gesslerowski" poziom ale niestety aktualnie śmiem twierdzić, że albo kucharz nie ma smaku albo szef kazał iść na masówkę serwująć jakieś okropności. Zupa ziemniaczana z ziemniakami ma mało wspólnego i albo była sknocona albo skisła gdyż jeszcze długo po zjedzeniu odbija się jakimś kwasem. Gulasz (?!) o panie zlituj się. Jak dla mnie to był jakiś sos z proszku czy fix gulaszowo-boloński ew. dogęszczany koncentratem pomidorowym. Kwaśny niemiłosiernie. Gulasz winien być nieco kwaskowy ale i pikantny, a nie smakować tanim koncentratem. Nie mówiąc już, że porcje nieziemsko małe. W moim gulaszu pływał 1 (jeden!) kawałek mięsa, kilka kawałków ziemniaków i duuużo papryki. Pyra z gzikiem. Ehhh... Ziemniaki bez mundurków, a do tego któryś raz pewnie odgotowane w wodzie. Mdłe okrutnie i opite wodą. Gzik całkowicie bez smaku i suchy. Zupełnie bez pomysłu ""trzaśnięte" na talerz. Dobrze, że na stołach jest pieprz i sól - inaczej zjeść się nie da. Na koniec został klops z sadzonym jajkiem. W zasadzie jedyna udana część wszystkich 4 potraw to sadzone jajko. Jako jedyne nie było w żaden sposób "zepsute". Klops bowiem to nie klops, a przynajmniej dla mnie jakiś tani rodzaj mielonki. Dlatego nawet nie będę opisywać jej smaku, choć jest to coś czego przenigdy dobrowolnie i w największej desperacji nie kupię. Zawiedzione jesteśmy strasznie. Jedzenie może i nie jest drogie ale naprawdę po spróbowaniu nie chce się tam wracać. Lepszym wyjściem było jechać na zapiekankę do zielonej budki ;) a koszta ile mniejsze. Nie rozumiem podejścia właściciela. Kusić ludzi specjałami zaaprobowanymi przez M. Gessler po czym podawać potrawy bardzo niskiej klasy. Jaki to ma sens by posiadać samych "jednorazowych" klientów? Nie lepiej choć odrobinę podnieść standard aby ludzie zechcieli do Was wracać? Pozdrawiam i mam nadzieję, że coś się zmieni i za jakiś czas nie będę czuć lęku przed powrotem do Metki.

Anonimowy pisze...

Poznańskie remonty w centrum zmusiły mnie do zmiany kierunku wędrówek na przystanki MPK. I w taki sposób zacząłem przechodzić koło Baru Metka. Zaczęło mnie ciekawić to miejsce bo zawsze widziałem w środku ludzi. Zacząłem szukać informacji w Internecie co to za miejsce. Tak trafiłem na waszego bloga. Po przeczytani że serwują tam moja ulubioną zupę czerninę postanowiłem pewnej niedzieli udać się w rzeczone miejsce na obiad. Od początku spotkało mnie rozczarowanie. Czernina została wykreślona z karty więc odpadł główny punkt mojej wizyty. Trzeba było wybrać coś innego. Na początek zamówiliśmy po herbacie. Ja zwykła a dziewczyna earl grey. Kelnerka pomyliła się i przyniosła dwie zwykłe. Po zwróceniu uwagi że zamówienie było innej tylko stała i patrzyła. Nie chcąc czekać zgodziliśmy się wypić to co przyniosła. Jako zupę zamówiliśmy dla niej ziemniaczaną a dla mnie gulaszową. Przyznam że moja smakowała mi bardzo dobrze. Skłoniło mnie to do próby ugotowania własnej zupy gulaszowej kilka dni po wizycie w Metce. Mój nastrój się poprawił. Nie byłe czerniny, ale gulaszowa uradowała mnie swoim smakiem. Przyszedł czas na drugi danie i całe pozytywne nastawienie prysło. Dziewczyna zamówiła kurczaka w sosie kurkowym, ziemniaki i warzywa gotowane. Ja zamówiłem bukiet surówek, frytki i karkówkę. Na dwóch talerzach łącznie, dostarczonych przez kelnerkę, było to co zamówiliśmy tylko na każdym inaczej skomponowane niż w zamówieniu. Po zwróceniu uwagi, że nie takie było zamówienie kelnerka trzymała talerze i patrzyła na nas licząc chyba że przyjmiemy jak herbatę. Po dłuższej chwili zabrała talerze do kuchni i dostarczyła zamówienie jakie składaliśmy. Porcje były za duże (ilość a nie jakość), mięso twarde, nie dało się go kroić dostarczonym nożem. Podsumowując na zupę może tam wpaść i tylko na nią. Odradzam dłuższe przebywanie. Po drugie kelnerka straciła szanse na napiwek.

Anonimowy pisze...

byłam tam dzisiaj i jestem bardzo zawiedziona, obsługa średnio miła nie za czysto a jedzenie... sos kurkowy był kompletnie bez smaku, pierś z kurczaka w wcale nie doprawiona, karkówka z grilla gumowata sos chili wcale nie był ostrym sosem, pozytywna była tylko ilość jedzenia jaką nakładają na talerze

Anonimowy pisze...

A ja sie dziwir kazdemu kto byl tam w stanie zjesc cokolwiek... Jal tylko przestapilismy prog, uderzyl mbir straszny smrod. Moj towarzysz mowi, ze to grzyb (dziwie ie ze nikt tego nie poczul, przecirz to sie nie robi z dnia na dzien), ale dla mnie to smierdzialo jak- przepraszam za wyrazenie- obsikane mury. Tyle co zajrzelismy w karte i wyszlismy, bo jedzenie przy takim "zapachu" to zadna przyjemnosc...

Podróżnik Wroc pisze...

Spędziłem w tym lokalu klika dni, a raczej obiadów i wieczorów, bo byłem w Pz na targach, a nocowałem w hotelu za rogiem. Mam mieszane uczucia, choć ogół lokalu jest na plus.
1) knajpa bardzo akustyczna, w porze obiadu jest potwornie głośno. Grają 2 telewizory, każdy przy stoliku usiłuje się przebić przez muzykę i gwar - więc mówi głośno i jest rejwach.
2) na jedzenie się czeka, co jest pozytywnym sygnałem bo znaczy że je przygotowują a nie odgrzewają. Ale raz piwo dostałem dopiero z obiadem a raz wcześniej z surówkai samymi (gdzie konsekwencja?)
3) jedzenie: bardzo mały wybór, za to całkiem niezłe. Schabowy znośny, stek czy coś tam pod sosem - dobre. Za to polędwiczki w panierce po prostu boskie. Karkówka dla koneserów, dałem się namówić, ale jakoś lekka przypalenizna i tłuszcz (charakterystyczne dla potrawy) nie są w moim guście.
!!! Przepyszne frytki!!!
Surówki beznadziejne - gotowe zestawy kupione gdzieś jako zestawy. Nie można zmieniać zestawu, a ja bym chciał same buraczki (najlepsze, bo reszta taka sobie).
Zaskoczyły mnie ziemniaki - spodziewałem się zwykłych a były gotowane w mundurkach. Lubię, ale w domu, a w knajpie nie chce mi się ze skórkami bawić. Parzyłem się. Na drugi raz wziąłem frytki, jak mówiłem: świetne.
4) toaleta: beznadzieja. Nie dość że śmierdzi to w ogóle marnie wygląda. Ponoć w damskiej nie śmierdzi.
5) knajpa ma ciekawy rozkład, ale jest dość ciasna. Stoliki małe i duże ale w piątek miejsc może zabraknąć. Czekałem i się w końcu dosiadłem do kogoś.
6) BAR: uwielbiam siedzieć przy barze, zagadywać do obsługi - ale widok zaplecza, wiecznie widocznego w otwartych drzwiach - jest co prawda ciekawy, ale tylko przez parę minut, jako ciekawostka - potem to jest po prostu słabe.
7) Piwo tyskie za 5zł, Książęce czerwone za 7zł a książęce przeniczne za 9zł. Co taki rozrzut? Rada: 2 pierwsze dać za 6zł, a pszenicę dać za max 8.
8) obsługa przeciętna - młode dziewczyny bez doświadczenia raczej, niby się starają, ale szału nie ma. Pani która była z nami, dostała wszystko ostatnia. Przy posiłkach rozumiem : porcja w reku i pytanie dla kogo, więc tak wyszło. Ale piwo? Były 3, więc zamiast pytać dla kogo to, to chyba lepiej spytać co było dla pani, prawda ?

Podsumowanie: jak bedę w tym hotelu znów, to pewnie tam wdepnę, bo blisko i coś można przyzwoicie i syto zjeść. Ale jeśli miałbym więcej niż 1km, to bym tam na pewno specjalnie nie jechał, bo jest całkiem przeciętnie. Wygrywają lokalizacją: 20m do hotelu, 200m do Targów.
Ogólne wrażenie pozytywne, ale bez podniety - ocena 4 minus.

PS. Ale ten męski kibel to jednak wymaga interwencji, bo poziom taniej kuflandii ! :|

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...